Jak zwykle znudzona kolejnym dniem nauki, walnęłam się na kanapę przed telewizorem.Nagle ciszę przerwało głośne burczenie mojego żołądka. Poszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę. Kompletne pustki : oprócz napoju energetycznego nie było niczego.
—Nie chce mi się jechać do sklepu... —powiedziałam sama do siebie — Czas na małe polowanko! - wykrzyknęłam i wyszłam do ogrodu przemieniając się w wilka. Hmm... cała sfora jest zachwycona kolorem mojej sierści. Jest cała biała bez żadnych plamek. Gdy jestem wilkiem, moje oczy zmieniają kolor na całkowicie złoty.
Szybko przeskoczyłam przez płot i wbiegłam do lasu niuchając za czymś smacznym.
Ziemia lekko uginała się pod moim ciężarem. Nagle wyczułam jakiś smakowity zapach - sarna.
Jednym ruchem ją powaliłam i wskoczyłam na nią przygważdżając do ziemi.
Wgryzłam się szczękami w jej szyję. To dziwne, ale nawet jako wilkołak mogłam pić krew, ale zawsze w tedy strasznie się ubrudzę i w tym przypadku nie było inaczej. Byłam cała upaćkana w krwi.
Gdy byłam już u końca posiłku poczułam na sobie czyjś wzrok.
-Nie wystraszcie go...- powiedział jakiś mężczyzna.
Podniosłam głowę i popatrzyłam przed siebie. Stała tam ósemka wampirów, w której rozpoznałam Edwarda.
Przerażona wstałam i zaczęłam się cofać głośno warcząc.
Wampiry przyglądały mi się uważnie i jeden wyglądający jak niedźwiedź przybliżając sie do mnie.
Czy on chce ze mną walczyć?! Chyba raczej chce zginąć szybką i bezbolesną śiercią! Zaczęłam warczeć jeszcze głośniej i do tego jeszcze zawyłam.
Potem uciekłam przez gęstwinę drzew.
Z szybkością wampira dobiegłam do domu Sama i Emily. Roztrzęsiona wpadłam do środka patrząc na przywódcę sfory przestraszonymi oczami.
—Idź się przemienić, a ja za ten czas zgromadzę resztę.
Emily zaprowadziła mnie do ich sypialni i pozwoliła się przemienić.
Jednego wciąż nie rozumiałam . Wszystkie wilkołaki które znam podczas przemiany rozrywają swoje ubrania, a ja co?! Po prostu na mnie ubrania zostają. Tylko gdzie one się potem znajdują?
Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi.
—Proszę! — przez uchylone drzwiczki wszedł Jacob.
—Gotowa?
—No...
Ruszyliśmy do salonu, gdzie czekali na mnie wszyscy ze sfory. Usiadłam wygodnie na jednym z wielkich foteli, na których z pewnością mogłoby usiąść dwie osoby.
—Ile ich jest? — spytał Sam.
—Ośmioro. Chodzą do tego samego liceum, co ja.
—Chodzą do liceum? — zdziwił się Quil.
—No, jednego nawet poznałam, siedzę z nim na biologii.
—I nie próbował cie zjeść? No, bo jak by on zjadł naszą kochaną dziewczynę od wampirów, to chyba bym go zabił! - wyszczerzył się Embry.
—Nie, nie próbował. Teraz spotkałam ich na polowaniu, więc wiedzą o naszym istnieniu.
Trzeba będzie ich kiedyś złapać i porozmawiać. Oni nie żywią się tak jak większość wampirów. Najprawdopodobniej pożywiają się krwią zwierzą. Widać to po złotych oczach. — spojrzałam wymownie na sama.
—Kto tam wie? To pijawki.
—Nie obrażaj ich, bo wyzywając wampiry od pijawek, obrażasz też mnie —powiedziałam lekko wytrącona z równowagi.
-W połowie.- dopowiedział.
Prychnęłam głośno i uwiesiłam wzrok na Jared'zie, który ciągle się na mnie gapił.
—Bella, masz trochę krwi na policzku —powiedział Jared pokazują na swojej twarzy, w którym miejscu byłam ubrudzona.
Szybko wytarłam pozostałości z polowania.
—Sarna —uśmiechnęłam się, pokazując rząd lśniących zębów.
—Ja nie mam pojęcia, tak jak z pizzą wegetariańską, jak może ci to paskudztwo przejść przez gardło! — krzyknął Embry krzywiąc się śmiesznie — ja bym już haftował!
Nic nie powiedziałam, tylko się do niego szeroko uśmiechnęłam.
—Nie chciało mi się jechać do sklepu — wszyscy jak jeden mąż spojrzeli na mnie — No co?!—spytałam.
—No nic — odpowiedziała Emily wchodząc do pokoju z kuchni z wielką tacą muffinek.
Jezuuu muffinki Jak ja kocham te babeczki. Wzięłam szybko największą z nich i odgryzłam wielkiego kęsa.
—Yym, jakie pyszne! —powiedziałam z buzią pełną jedzenia.
Usłyszałam śmiech zgromadzonych i nie zwracając na to uwagi, brałam kolejne gryzy pysznej babeczki.
Czas mijał szybko, a ja musiałam wrócić do domu.
—Muszę sie zbierać — uśmiechnęłam się smutno.
—A czym pojedziesz do domu? — spytał Jacob
—Przebiegnę się. Muszę troszkę pomyśleć.
—Może cię odprowadzę?
—Nie, dzięki — ucałowałam wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu i zmieniając się w wilka pobiegłam w las.
Szczerze mówiąc jestem bardzo ciekawa co do nowych przybyszy. Nagle usłyszałam czyjś śmiech i rozmowę. Stanęłam w bezruchu.
Ko to o tej porze chodzi po lesie?! Jest już ciemno!
Przemieniłam się w człowieka i jak najszybciej wspięłam się wysoko na drzewo.
Parę minut później, obok mnie znaleźli się… Cullenowie, tak sądzę.
—Emmett, pogódź się ze swoim losem… Przegrałeś z Jazzem i już — powiedziała zabójczo piękna blondynka.
—Żądam dogrywki! — krzyknął chłopak mrucząc coś pod nosem.
—Hmm, jak myślicie, co to było? — spytała jakaś dziewczyna o krótkich czarnych włosach — nie widziałam jeszcze tak monstrualnego wilka.
—Szczerze mówiąc, to chyba wilkołak. Pewnie w okolicy jest cała sfora — odpowiedział blondyn, wyglądający na najstarszego.
—A pozwolą nam tu zamieszkać? — spytała, natarczywie wpatrując się w mężczyznę.
—Nie mam pojęcia. To nasi naturalni wrogowie. Chociaż może są łagodniejsi od wszystkich innych. Może pomogą nam przy pokonaniu Victorii? Kto wie…
—Na wilkołaki nie można liczyć. Są niebezpieczne. Sam widziałeś reakcje tego, którego tu spotkaliśmy — powiedział Edward.
—Synu, a może jednak? — spytała jakaś kobieta . Była dosyć ładna: miała długie czarne włosy lekko zakręcające się ku dołowi.
—Ciekawe, czy nie będą chcieli nas atakować —wtrącił jak mniemam Emmett — A jak będą, to ja im tą skórę przetrzepię — wszyscy zaśmiali sie ze słów olbrzyma i poszli dalej.
Mi nie było do śmiechu. Zeskoczyłam z drzewa i już pod własną postacią ruszyłam biegiem do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz