czwartek, 9 sierpnia 2012

Rozdział 2.

Zaczęłam oglądać zawartość medalionu. Znajdowały się w nim dwa wyblakłe zdjęcia.
Na jednym widniała piękna kobieta o długich, kręconych włosach i dużych oczach, zaś na drugim znajdował się bardzo przystojny mężczyzna o krótko przystrzyżonych włosach.
TO BYLI MOI RODZICE. Byłam tego pewna, jak jeszcze nigdy. Mam ich zdjęcie przy łóżku. To oni. Ale co ten medalion robił na dnie morza?!
W oku zakręciła mi się łza.
—Co się stało, Bells? — spytał zmartwiony Jake.
Poczułam, jak po policzku spłynęła mi łza.
—Patrz —podałam mu medalion.— To oni —powiedziałam, chowając głowę między nogi.
—Ciekawe... Skąd ten medalion się do cholery znalazł w morzu?
—Może mój tata po śmierci mamy i przed swoim samobójstwem wyrzucił go do morza? —zaczęłam cicho chlipać — Ponoć moja mama lubiła to miejsce.
—Ponoć — Jake przytulił mnie do siebie. Wiedział, czego teraz potrzebuję. Kocham go, ale jak najlepszego starszego brata.
Po pewnym czasie uspokoiłam się i wstałam z mokrego piasku.
—Chodź, zaczyna robić się zimno —powiedziałam, idąc w stronę domu. Jacob szybko mnie dogonił i podał medalion, a ja sprawnie założyłam go na szyję.
 Nikt z nas nie chciał się odzywać, i dobrze. Teraz potrzebuję chwili ciszy.
 Gdy dotarliśmy do domu mojego Wilczka, szybko przebrałam się, a potem odprowadzona pod drzwi auta i przepytana tysiące razy czy nic mi nie jest, ruszyłam w drogę powrotną.
 Jechałam wolno... Nie śpieszyło mi się do domu. Zaparkowałam w garażu i bez sił ciągnęłam nogami po podłodze. Rzuciłam gdzieś torbę, ściągnęłam buty i położyłam się do mojego miękkiego łóżka. Ostatnimi siłami spojrzałam jeszcze na zdjęcie w złotej oprawce, znajdujące się na stoliku i odpłynęłam.
Rano obudziłam się wypoczęta i odprężona... Przeciągając się wstałam z łóżka i podreptałam do swojej garderoby. Założyłam obcisłe czarne rurki rurki, bluzkę któej odcienie wpadał w jasny beż z rękawkie trzy czwarte i szary sweterek. Nagle przypomniałam sobie o medalionie. Szybko ściągnęłam go z siebie i przyjrzałam się mu jeszcze raz.
 To zielone paskudztwo, które  go obrosło, zaschło i już kompletnie nie było widać co jest pod spodem. Ruszyłam do  łazienki. Wyciągnęłam dwa zdjęcia i zaczęłam myć piękny  naszyjnik. Powoli zaczynały ukazywać się wyraźne zarysy wzorów. Po paru minutach, tych glonów delikatnie mówiąc nie było i mogłam wreszcie dokładniej obejrzeć znalezisko.
Przywieszka była srebrna a winogrono, które widziałam już przedtem było otoczone małymi listkami.
 Znowu wsadziłam dwa poprzednie zdjęcia i założyłam. Poszłam do kuchni, wyjęłam płatki, mleko i zabrałam się do przyrządzania sobie najbanalniejszego i najbardziej prostego dania jakie mógł wymyśleć człowiek. Wsypałam okrągłe miodowe kółeczka do swojej ulubionej miseczki, nalałam mleka i zaczęłam jeść. Nagle zadzwonił dzwonek...
No pięknie. Kogo niesie o takiej porze?!
_______________________________
Z dedykacją dla IInezz227 i Mojej najlepszej koleżance Olce :*

2 komentarze:

Obserwatorzy

http://www.youtube.com/watch?v=zvCBSSwgtg4