Otarłam usta z mleka, wstałam z wysokiego krzesła i ruszyłam w kierunku drzwi.
Popatrzyłam przez wizjer i zobaczyłam po drugiej stronie moich kochanych przyjaciół z La Push. Jacob, Jared, Quil, Embry i najmłodszy - Seth.
Otworzyłam drzwi z wielkim bananem na twarzy.
—Kto jest mądry, wie, że o godzinach porannych nie powinno się denerwować wampiro-wilkołaków!
—W godzinach porannych?! Jest jedenasta! —powiedział roześmiany Jacob.
—Oj, nie wymądrzaj się. Właźcie. —zaprosiłam ich gestem ręki do środka.
—Siemka, dziewczyno od wampirów — przywitał się jak zwykle optymistycznie Embry.
Chłopak jest cichszy i bardziej nieśmiały od reszty wilków z rezerwatu, aleniestety ma jedną wadę... Nazywa mnie dziewczyną od wampirów.
—Hej! Pamiętaj, kiedyś odpłacę się pięknym za nadobne — ostrzegłam go i przytuliłamna powitanie. Zaraz potem dopadł mnie Quil.
—Hej, malutka, kiedy ty urośniesz?! — W przeciwieństwie do innych członkówgrupy, cieszył się z powodu stania się wilkołakiem, bo to pozwoliło mu być zpowrotem w kontakcie z przyjaciółmi, Embry’m Call’em i Jacobem Blackiem.
—Ej, Quil, zostaw mi tu Bellę, bo ja też chcę się przywitać —powiedział żartobliwieJared.
—Hej, Jared, jak tam z Kim?
—Dobrze, a jak u ciebie?
—Tak, jak zawsze.
—Bella! —wrzasnął wreszcie Seth.
—Cześć, szczeniaku — poczochrałam mu włosy.
—Ej!
—Okej, okej już cię nie ruszam — Seth poszedł sobie do innych chłopaków, którzyprzeszukiwali mi kuchnię.
—Hej, Jake. Jak tam? — spytałam uśmiechając się od ucha do ucha.
—Dobrze. A z tobą już lepiej? — spytał troskliwie.
—No pewnie, przecież wiesz, jak ja szybko do siebie dochodzę po takichprzeżyciach.
—No wiem. Przyszliśmy na śniadanie— uśmiechnął się do mnie.
—Rozumiem, znów głodujecie — zachichotałam i dałam mu sójkę w bok.
Razem weszliśmy do kuchni, gdzie wszyscy już zajęli miejsca przy stole.
—No to tak. Pierwsza zła wiadomość, czy dobra?
—Zła —odpowiedzieli wszyscy chórem.
—Dobra, a więc.... nie mam nic do jedzenia oprócz płatków i mleka — usłyszałamcichy jęk zgromadzonych, a potem głos Embry’ego, w którym pobrzmiewała nutkanadziei:
—A dobra?
—A dobra jest taka i chodź wiem, że to niestosowne...—przerwałam, gryząc paznokieć kciuka.
—No gadaj! Bo zaraz ze skóry wylezę !—powiedział już troszkę mniej spokojny Quil.
—No nie piekl się tak. Myślę, czy nie zamówić pizzy.
—I ty myślisz, że to nie stosowne Bella? No weź!— powiedział z politowaniem Seth wciskając mi do ręki komórkę.
—Hmm... Ale pod jednym warunkiem.
—Jakim? — spytał Jake.
—Rozpalicie w kominku —powiedziałam rozkazującym tonem.
—Tak jest, panie generale. Seth do nogi, idziemy rozpalić w kominku.
—Nie jestem psem! —krzyknął Seth wychodząc za Jacobem do salonu.
—Mężczyźni — zachichotałam i zadzwoniłam do pizzerii.
Już po pierwszym sygnale ktoś odebrał.
Zamówiłam dwie pizze: jedną z kurczakiem, a drugą, pomimo wielkich protestów -wegetariańską. Po paru minutach dostawca był już na miejscu. Zapłaciłam i wszyscy siedzieliśmy nad dwoma pudełkami w salonie, przy kominku.
—Bella, powiedz, jak można lubić wegetariańską pizzę?! — spytał Embry.
—Normalnie— odpowiedziałam, biorąc dużego kęsa potrawy.
Przy jedzeniu było fantastycznie: rozmawialiśmy, śmialiśmy się, wariowaliśmy,słuchaliśmy kawałów… co chwila któreś z nas wybuchało gromkim śmiechem.
Nawet nie zauważyliśmy jak dzień nam minął - była już dziewiętnasta.
—Dobra, to my się musimy zbierać — powiedział Jacob wstając z miejsca i rozciągając się.
—No, już jest tak późno, a ty dziewczyno musisz iść jutro do szkoły.
—A weź mi nie przypominaj o szkole— wstali, pożegnaliśmy się gorąco i odprowadziłam wszystkich do drzwi, żegnając się jeszcze raz.
OMG:) JESTEM ZACHWYCONA :)
OdpowiedzUsuńCzytałan :( ,ale co tam XD
OdpowiedzUsuń