środa, 23 stycznia 2013

Rozdział 23

Z dedykacją dla: Mlodej, Pepsi17, Wampirzycy Darii, Paulineee.   
   - Ale na kiedy ustalić datę waszego ślubu?- mówiła podekscytowana Alice, chyba bardziej do siebie niż do nas.
Poznała już Harryego i Elizabeth. Wraz z Jazzem wpadła w gust mojemu wujkowi.
I nawzajem
    -Alice, ale my jeszcze nic nie zaplanowaliśmy- powiedziałam.
- Bzdura. Chcesz mnie tylko wyciągnąć mnie z mojej euforii.- uśmiechnęła się szerzej po czym skoczyła na kanapę obok mnie i zarzuciła mi ręce na szyję.
Spojrzałam jej zaniepokojona w oczy.
- Bella?- spytała mnie milutkim głosem.
-Alice?- spytałam z miną cierpiętnicy.
- Mogę urządzić wam ślub?
-A jeśli się nie zgodzę to mnie posłuchasz?
- Nie.
- No właśnie.
Wampirzyca cmoknęła mnie w policzek. Po czym znów skoczyła do pionu i zaczęła się rozglądać.
- Tą ścianę trzeba wyburzyć.- zamyśliła się na chwilę.- A może tą?
Jęknęłam głośno i opadłam bezsilnie. Zasłoniłam twarz dłońmi i zaczęłam głośno jęczeć.
- Proszę. Boże… Powiedz mi że to sen i jej tu nie ma…
Usłyszałam głośny śmiech zgromadzonych.
- Bello niestety muszę cię zmartwić. To nie sen. A Alice chce urządzić nam wesele.- powiedział Edward obejmując mnie ramieniem.
Sapnęłam głośno.  Chcę mieć już święty spokój. Chcę stąd uciec jak najdalej.
- Alice? Jeśli dam ci wolną rękę. Dosłownie na wszystko. Dasz mi spokój?
Alice zatrzymała się w pół kroku mocno uderzając stopą o podłogę.
Stara spróchniała panele wygięła się i złamała na pół, przez co dziewczyna wpadła po kostkę pod poziom podłogi. Krzyk Alice dotarł do nas opóźniony o kilka sekund.
Tylko, czy to był krzyk radości i zachwytu, czy strachu?
Po chwili dziewczyna wyszła z dołka spoglądając na mnie jeszcze raz.
- Co? Mogłabyś powtórzyć? Bo nie słyszałam.- powiedziała jak gdyby nigdy nic.
- Daję ci wolną rękę.- wymamrotałam cicho zakładając ręce na klatkę piersiową.
-Co? Głośniej.- miała niezły ubaw.
- Daję ci wolną rękę!- fuknęłam na nią jak wściekła kotka.- Al, ale wiesz, że nie tylko moje zdanie się liczy, co do wyglądu domu.- zrobiłam pauzę, a chochlika przestała skakać- Harry ma do tego domu większe prawa niż ja.
-Właśnie mieliśmy z wami o tym porozmawiać.- powiedziała Elizabeth wtulając się w Harryego.
Przekręciłam głowę jak zaciekawiony pies i spojrzałam na wujka uważnie się mu przyglądając.
Coś czuję że moje nawyki z czasów gdy byłam hybrydą jeszcze się nie zatarły.
- Ja, wraz z Elizabeth mieszkaliśmy w innym domu. W jej domu. Tu niedaleko.
Podczas pierwszego polowania byliśmy go obejrzeć. Nie jest w najgorszym stanie. Więc pomyśleliśmy, że nie będziemy wam przeszkadzać i odremontujemy go dla siebie.- uśmiechną się do mnie.
Wtuliłam się w ramie swojego wuja.
- Przecież wiecie, że nie przeszkadzacie.
-Wiemy, ale teraz wprowadzi się tu więcej osób. I chcieliśmy mieć trochę więcej prywatności.- Elizabeth uśmiechnęła się tajemniczo.
Powstrzymałam się od chichotu i odsunęłam się od wujka.
-Rzeczywiście. To może być problem w domu w którym ma zamieszkać osiem wampirów.- przerwałam- Z chęcią wam pomogę a Alice pewnie już skacze w duchu z radości z jeszcze większego pola do popisu.
W pewnym momencie ujrzałam przestraszoną twarz mojego wujostwa. Na moje usta wkroczył lekki uśmiech.
-Będę trzymał swoją żonę w ryzach- po raz pierwszy tego wieczoru odezwał się Jazz.
Na twarzy mojego wuja widać było ulgę.
Uśmiechnęłam się szeroko. Wreszcie jestem szczęśliwa. Tak bardo szczęśliwa, widząc przed sobą moją przyszłość i teraźniejszość. Nie kontrolując swoich mocy zapaliłam świeczki i palenisko w kominku.
Wszyscy zdezorientowani rozejrzeli się dookoła, a ja jako jedyna miałam wielkiego bananem na twarzy.
- Przepraszam, troszeczkę mnie poniosło.- powiedziałam zawstydzona.- jeszcze do końca nie potrafię nad tym panować.
Po chwili Harry machną ręką a płomyki ze świeczek zaczęły lewitować tańcząc w powietrzu.
Otworzyłam szeroko buzię przyglądając się zjawisku.
-Jaki masz dar?- spytałam nie odrywając wzroku od płomyków.
- Panuję nad ogniem i powietrzem.- powiedział zaciskając pięść przez co płomyczki zawisły w bezruchu.
-Ja też! Znaczy nie tylko!- przerwałam podekscytowana.- panuję jeszcze nad wodą, ziemią i nad duchem, jeśli tak to można nazwać. Ale też potrafię odbijać moce innych.
- Jesteś tarczą, tak jak twoja matka?- powiedziała zdziwiona Elizabeth.
- Myślałem że dary się nie powielają.- powiedział zszokowany Jazz.
- Czyli ja mam dar swojej matki i twój.- podsumowałam zszokowana.- Ale skąd panowanie na ziemią, wodą i duchem?
- W naszej rodzinie zawsze było dużo wampirów, które został stracone przez mojego ojca.
Jego obsesja nie wzięła się znikąd. To przechodziło z ojca na syna.- zwiesił głowę- a przez ten czas wiele wampirów zostało zabitych.- przerwał na chwilę- co do umiejętność panowania nad wodą- twoja praprababka umiała nad nią zapanować.- uśmiechną się- nie byłaś pierwszą hybrydą w naszej rodzinie. Bardo często wampiry miały dzieci z ludźmi ale nigdy nie było takiego przypadku by związek wystąpił pomiędzy naturalnymi wrogami.
-Wygląda to tak jakbyś miała dary wampirów, które należały do twojej rodziny.- wtrącił się Edward.
-Ale o ile mi wiadomo nikt nie miał umiejętności panowania nad ziemią i tym bardziej nad duchem.
- A może to od strony jej ojca?- wtrąciła się El.
Wszyscy rozmawiali jak gdyby  mnie tu nie było. Zapalczywie przedstawiali swoje wersje i możliwości.
Jak bym była jakimś nowym królikiem doświadczalnym.
Cicho i niezauważenie wymknęłam się z domu i spacerem ruszyłam do wielkiego ogrodu.
Gdzieś w połowie drogi złapał mnie deszcz. Nie był gwałtowny, a jego zimne krople zdawały się ochładzać moje myśli i mnie samą.
Usiadłam na brzegu jeziora i zanurzyłam ręce w mokrym piasku i kamieniach.
Zamknęłam oczy. Miło było się tak oderwać od rzeczywistości. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam wybierać z piasku drobne kamyczki. Po  chwili niestety nie było już pisaku lecz lepkie brązowe błoto. Rzuciłam kilkoma kamyczkami na raz do wody, jeszcze bardziej zniekształcając jej taflę. Przyjemny plusk wody pieścił moje uszy, a słodki zapach mięty i rozmarynu dopełniał całość. Wzięłam w garść trochę tego paskudnego błota i zaczęłam przelewać go z dłoni do dłoni.
-Bella!?- usłyszałam krzyk Edwarda.
- Tu jestem…- odpowiedziałam ciągle bawiąc się błotem i kamykami.
- Co robisz? Przecież cała przemokniesz.- objął mnie zatroskany ramieniem i przykrył swoim płaszczem.
- Nie jestem z cukru.- uśmiechnęłam się ukazując zęby.- a z resztą i tak jestem już cała mokra.- wzruszyłam  ramionami i wypłukałam ręce w jeziorze.- i brudna.
- Twój wuj ma teorie.- uśmiechną się patrząc na mnie przenikliwie.
- Tak? Jaką? Z chęcią posłucham o mojej inności.- powiedziałam z lekkim przekąsem.
- Myśli że to wszystko się skumulowało a ty odziedziczyłaś to po swojej matce. Nie złość się. Przecież wszyscy chcą jak najlepiej.- popatrzyłam na niego.
Chłopak wyglądał jak by wyszedł z pralki- mokre włosy, ubrania.
Przysunęłam się do niego i wtuliłam w jego tors.
-Nie jestem zła. Po prostu mam dosyć bycia jakimś dziwolągiem.
-Nie jesteś dziwolągiem, jesteś oryginalna.- usłyszałam cichy chichot wydobywający się gdzieś z okolicy jego krtani.
Podniosłam głowę i spojrzałam na niego po czym dałam mu sójkę w bok.
-Bądź poważny.
-Ależ jestem.- uśmiechną się szeroko.- myślisz że dałem ci ten pierścionek bez przyczyny?- pocałował mnie w dłoń, potem w szyję a na koniec w usta.
Miło jest go czuć przy sobie. Ten jego czekoladowy zapach wypełniający całe otoczenie i miękką skórę.

Zarzuciłam mu ręce na szyję i usiadłam na nim okrakiem, przyciskając go bliżej do siebie.
Nagle ogarnęło mnie niepokojące uczucie, coś takiego, co poczułam na polanie gdy spotkała się z Laurent’em. Na rękach pojawiła mi się gęsia skórka i przebiegł mnie zimny dreszcz.
- Edward? Czujesz to?-  przestałam go całować i rozejrzałam się dookoła.
-Co?
- Coś dziwnego, takie dziwne uczucie. Jakbyśmy byli obserwowani.
Zeszłam z niego i rozejrzałam się dookoła. 
Nie zauważyłam niczego niepokojącego, a jedynym co zakłócało cieszę był plusk rozbijających się kropli.
- Nie, nic nie czuję.
Rozejrzałam się jeszcze raz dookoła i przejechałam ręką po karku z zakłopotaniem.
- Może moja paranoja przeobraziła się w zwidy i wahania nastrojów?
- Nie masz paranoi. Chodź do domu. Nie jesteśmy już wystarczająco mokrzy?
Kiwnęłam głową i wtulona w Edwarda ruszyłam do domu wciąż uważnie nasłuchując jakichkolwiek niepokojących dźwięków.
Po krótkiej chwili dotarliśmy do domu. 
Alice siedziała w salonie szkicując coś w notatniku i mrucząc coś pod nosem. Niedaleko niej stał Jazz oglądający starą  kolekcje ksiąg na wysokiej i masywnej półce.
Al nie skomentowała naszego wyglądu. Tylko popatrzyła na nas z niedowierzaniem.
Edward wyglądał w miarę normalnie. Nie był brudny, włosy pociemniały i obkleiły mu czoło.
Natomiast ja… u tu było gorzej. Moja sukienka była cała w błocie a włosy nie dość że były mokre to jeszcze były w piachu!
Pociągnęłam Edwarda za rękę na górę.
Edward ruszył do garderoby a ja do łazienki. 
Nalałam do wanny wody i wsypałam do niej soli do kąpieli z kawałkami róż.
Zanurzyłam się do ramion pod wodę.
Nalałam do wanny jeszcze mnóstwo płynu do kąpieli i już po chwili siedziałam po czubki uszu w białej pianie.
Zanurzyłam się po czubek głowy i otworzyłam oczy. 
Nie czułam żadnego dyskomfortu, no może oprócz małego szczypania. Nade mną rozciągała się gruba warstwa piany, która od dołu wyglądała jak obłoczki pływające na niebie. 
Zawsze gdy byłam mała uważałam, że chmury są zrobione z waty cukrowej. Niestety nigdy nie mogłam ich dosięgnąć, ani znaleźć tak wysokiej drabiny. 
Zaśmiałam się ze  wspomnień a z moich ust wypłynęło kilka bąbelków powietrza.
Teraz obłoczki były dosłownie na wyciągnięcie ręki. Tylko że te nie smakowały by jak wata cukrowa tylko jak mydliny i róże. 
Może to dziecinne, ale otworzyłam buzie i złapałam do niej trochę piany i wynurzyłam się na powierzchnię.
W jednej chwili poczułam groszki smak w ustach. Zaczęłam pluć pianą gdzie popadnie a po łazience zaczęły fruwać małe bańki mydlane.
Roześmiałam się głośno ze swojej głupoty.
Otarłam twarz z piany dłońmi i wyciągnęłam rękę po ręcznik.
Zaczęłam macać pusty wieszak.
Nie ma ręczników? Zanurzyłam się pod wodę i zgarnęłam na siebie większą ilość piany.
-Edwardzie! Mógłbyś przynieść mi ręcznik?
Nie usłyszałam odpowiedzi, ale z sąsiedniego pokoju dochodziły do moich uszu dźwięki kroków.
Po chwili drzwi się uchyliły i przeleciał przez nie ręcznik wpadając prosto w moje ręce.
Wypuściłam wodę wytarłam się i założyłam na siebie ciepły zielony puszysty szlafrok.
Wyszłam z łazienki podchodząc od tyłu do Edwarda który siedział na kanapie bawiąc się komórką. Zarzuciłam mu ręce na szyje i cmoknęłam go w policzek. 
- Oj nie zachowuj się jak dziecko.
Usiadłam mu na kolanach i cmoknęłam go delikatnie w usta.
- Przyzwyczajaj się.
Chłopak nie odpowiedział ale pogłębił pocałunek, lecz na krótko, bo już po chwili oderwał się ode mnie.
- Przyzwyczaję się.- uśmiechną się szeroko.- teraz zejdź ze mnie bo cię wybrudzę.
Zeszłam z niego i cmoknęłam go jeszcze raz w usta i gdy był już jedną nogą w łazience usłyszałam jego głos.
- Dlaczego smakujesz szamponem?
Obejrzałam się przez ramię i wybuchnęłam gromkim śmiechem, zostawiając go w błogiej nieświadomości.
Rozczesałam wysuszone ówcześnie włosy i przyjrzałam się w lustrze.
Stałam dumnie… w skarpetkach… Tiiiaaa…. Wsunęłam na nogi kremowe trampki i obróciłam się w piruecie przed zwierciadłem. Na moim nadgarstku ślicznie w świetle żarówki błyszczała bransoletka z kryształowym serduszkiem.
Włosy jak nigdy skręciły się w loki okalając całą moją twarz.
Zbiegłam na dół. Dookoła panowała niepokojąca cisza.
Weszłam do salonu, w którym siedział Jazz czytający jakąś rozpadającą się książkę z biblioteczki, która w cale nie była w lepszym stanie.
Usiadłam po turecku na kanapie i przyjrzałam się mu uważnie.
Chłopak uniósł złote oczy znad książki i uśmiechną się lekko.
-Gdzie Al, Harry i Elizabeth?- spytałam
-Alice chciała zobaczyć ten dom, bo jutro jak to ona określiła wybiera się z tobą na „mega zakupy”.
Mina mi zrzedła i przełknęłam głośno ślinę wywołując śmiech Jazza.
- Niestety, muszę cię zmartwić. Twój wujek powiedział że będziesz jutro z nim ćwiczyć panowanie nad swoimi mocami.- wskoczyłam na niego zarzucając mu ręce na szyję.
- Kto to wymyślił? Bo chyba nie mój wujek. Przecież nie wie że zakupy z Alice to mordęga.
- Rzuciłem myśl że przez wielką euforie pojechania z moją żona na zakupy możesz podpalić sklep.- przerwał, a ja zachichotałam- Alice wielce się przeraziła i powiedziała że zabierze Elizabeth.- przerwał na chwilę- mnie i Edwarda.
-Edwarda?
-Tak, bo uważa, że macie podobne, nudne gusta.
Zaśmiałam się cicho.
- Wiesz, że jesteś moim najukochańszym szwagrem pod słońcem?
- Tak.
Rozrechotałam się na całego wciąż siedząc na jego kolanach.
- Echem….- usłyszałam chrząknięcie. W framudze drzwi stał Edward z założonymi rekami na klatkę piersiową.
Miał na sobie Jensy i szary sweter.
- Czy ty chcesz odbić mi żonę?- spytał żartobliwie.- spodziewałbym się tego po Emmecie, ale nie po tobie.
- Cicha woda brzegi rwie.
Przyglądałam się z rozbawieniem wymianie zdań.
Edward podszedł do nas i wziął mnie z kolan swojego brata na ręce.
- Ale, ty jesteś zazdrosny.- droczyłam się z nim.
- Bo mam o co.- uśmiechną się i cmokną mnie w usta po czym usiadł na kanapie, a aj wygodnie położyłam się obok niego kładąc głowę na jego kolanach.
- Jak tu z wami wytrzymać?
- Ja wytrzymałem z tobą i Alice przez jakieś trzydzieści lat. Ty też wytrzymasz.
-Ale nie czujesz tych emocji.
- Ale słyszałem waszą każdą myśl.
Jazz znów wrócił do czytania książki a ja bawiłam się ręką Edwarda.
Była delikatna, twarda a zarazem aksamitna  w dotyku.
Przez skórę widać było niebieskawe żyłki. 
    Dzisiejszy dzień dobiega końca. Słońce już dawno schowało się za horyzontem a cały dom był oświetlony przez słabe żarówki. Bawiłam się świeczkami zapalając je wszystkie w pokoju. Próbowałam zrobić podobną sztuczkę do tej, którą zrobił Harry, ale za każdym razem ogień gasł.  Pomimo tego dzień zaliczam do udanych, choć wciąż trapi mnie to dziwne uczucie, które dopadło mnie podczas pobytu nad jeziorem.
__________________________________________
WITAM KOCHANE !!
A więc mam do was pytanko, ale więcej dowiecie się z tej sondy.
Czekam na szczere komentarze do napisania !! 

wtorek, 22 stycznia 2013

Nominacja :)

Hej kochane!!
 Czuje się dumna za tą nominację XD, a zarazem nie dowierzam, że ją dostałam!


Jest to nominacja otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest ona przyznawana blogom mniejszej ilości obserwujących, dając możliwość rozpowszechnienia. Po otrzymaniu nagrody należy   odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby , która cię nominowała. Następnie nominujesz 11 ( nie można jednak nominować osoby która nominowała ciebie) oraz zadajesz im 11 pytań.
Zostałam nominowana przez Jagode Wojtkowiak z bloga:
 (http://wszystko-na-lepsze-zmienione.blogspot.com/) 

1) Esme
2) Seth'a
3) Geografia
4) Ojjj.... dużo ich było m.in. "Ed, Edd i Eddy", "Bliźniaki Cramp", " Koto-pies" !! 
5) Zaćmienie
6) Bardzo dużo. ( Całą serię "Dom nocy", całą serię "Akademia wampirów", całą trylogie czasu, "Intruz", i zaczęłam serie "Kroniki obdarzonych" przeczytałam dopiero dwie książki z tej serii, "Córka Łowcy Demonów")
7) Eee... Ymm.... Jest jakaś inna opcja? ( ale chyba Jazz ) 
8) Zaczęłam, ale odrzucają mnie książki pisane w trzeciej osobie i tak szybko jak zaczęłam czytać tak skończyła XD.
9) Cullenów XD
10) Benjamin :3
11) No ba... Była zajeee... Fajna XD

Moje pytania:
1) Który moment w zaćmieniu lubisz najbardziej?
2) Co lepsze? Pamiętniki wampirów, czy zmierzch?
3) Czy gdybyś mogła, została byś wampirem?
4) Kogo z Cullen'ów najbardziej nie lubisz?
5) Czy lubisz Renesme? 
6) Która para lepsza Edward i Bella, czy Jackob Bella?
7) Jakiego koloru są twoje włosy?
8) Wampir vs Wilkołak? Co lepsze?
9) Jakie książki czytasz?
10) Czy potrafisz dotknąć językiem nosa?   
11) Masz umiejętność chodzenia po ścianach? XD

Nominuję:
1) http://twilight--story.blogspot.com/
2) http://narodzeniesie-nowejbelli.blogspot.com/
3) http://zmierzch-new-start.blogspot.com/
4) http://w-czasie-pelni-ksiezyca.blogspot.com/ ( Już mówię że pomimo tego że to nasz wspólny blog, to ty odpowiadasz na pytania XD )
5) http://foreverlife.crazylife.pl/
6) http://love-is-magic.blogspot.com/
7) http://niezaleznabella.bloog.pl/?ticaid=6fee0
8) http://spowiedniczka-wampirow.blogspot.com/
9) http://inna-bellaswan.bloog.pl/?_ticrsn=3&ticaid=6fcd1
10) http://innezycie-iautorisabella.blog.onet.pl/
11) http://love-hurts-us.blogspot.com/

czwartek, 3 stycznia 2013

Rozdział 22.

Po dwóch godzinach rozmowy Harry i Elizabeth wiedzieli już wszystko o przeszłości. 

Nie dotarło to do nich od razu, ale po pewnym czasie przyjęli to z kamiennymi twarzami.
Dowiedzieli się też nieco o mnie, Edwardzie i reszcie jego rodziny. Najwyraźniej podobał im się perspektywa poznania większej ilości wampirów podobnych do nas.
Uporządkowałam dla nich jeden z pokoi. A dokładniej ten, w którym odnalazłam sukienkę, na bal do Voltery. Pokój wydaje się  być przytulny. 
Duże małżeńskie łóżko ze szmaragdową pościelą którą kiedyś udało mi się zakupić, szafa którą opróżniłam i zapełniłam kilkoma ubraniami dla nich,  stolik z kilkoma fotelami, kilka obrazów i wielkie okno zajmujące trzy czwarte ściany od strony zachodniej.
Uśmiechnęłam się do tego co zrobiłam i wróciłam do swojego pokoju.
Na kanapie siedziały najbliższe mi osoby. Uśmiechnęłam się do całej trójki i oparłam o framugę drzwi.
- Uwiłam dla was miłe gniazdko.- powiedziałam spoglądając na nich wymownie.- ostatnie drzwi na prawo od zachodu.
Oboje wstali omijając mnie w drzwiach. Wuj posłał mi miły uśmiech i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Uśmiechnęłam się kokieteryjnie do swojego ukochanego i nie odwracając się od niego przyciśnięta plecami do drzwi zamknęłam zamek na klucz.
Chłopak zaśmiał się serdecznie.
Przerzuciłam włosy na plecy po czym odrzuciłam kluczyk gdzieś w kont.
- Nie wypuszczę cię stąd.
- A ja nie mam zamiaru wychodzić.
Z wielkim uśmiechem na twarzy usiadłam na nim okrakiem i zarzuciłam ręce na jego szyję.

Edward jedną ręką zjechał na moje plecy a drugą umieścił na moim karku wplątując palce w moje włosy.
Przybliżyłam się do niego bardziej i pocałowałam go w szyję przesuwając po niej zębami. Później swój pocałunek przeniosłam na linię szczęki, by po chwili natrafić na jego idealnie wykrojone usta.
Rękoma zjechałam z jego szyi i złapałam go za kołnierzyk i przyciągnęłam go jeszcze bliżej.
Chłopak jękną cicho i z zadowoleniem jeździł dłońmi po moich plecach.
Oderwałam się od niego na chwilę i przerzuciłam włosy na plecy, po czym znów wznowiłam pocałunek. W takich sytuacjach, włosy poniżej łopatek są denerwujące.
Jęknęłam cicho i oplotłam go nogami w pasie.
- Kocham cię…-  Edward przewał na chwilę pocałunek.
- Powiedz to jeszcze raz.- powiedziałam z uśmiechem i pocałowałam go w szyję.
- Kocham cię, ale wiesz, że dalej się nie posunę.- Edward odsuną mnie od siebie i rozplątał moje nogi ze swojego pasa.
Uśmiechnęłam się speszona i przegładziłam dłonią swoje włosy.
- Gdy dziewczyna się do ciebie przytula i całuje cię, w taki, czy inny sposób. Nie zawsze chodzi o sex. Prostu stęskniłam się za twoją obecnością, dotykiem.- westchnęłam i zostawiłam go z nieznajomym mi wyrazem twarzy i poszłam do swojej sypialni.

Trochę zasmucona usiadłam na łóżku po czym rzuciłam się  na nie plecami, przez co moje włosy zasłoniły moją twarz.
Kurde! Zachowuję się jak kobieta w ciąży!
Przewróciłam się na bok twarzą w stronę okna balkonowego.
Wstaje słońce. Na niebie pojawiły się pierwsze promyki rozcinające czerń nieba jasną smugą zatapiającą się w ciemności. Tyle detali umykało mi przez większość mojego życia. Każda rzeczy wydaje się piękniejsza pomimo swoich niedoskonałości niewykrywalnych przez ludzkie oko.
Nagle usłyszałam ciche stukanie czyichś butów o podłogę. Zbliżały się do mnie.
Nie ruszyłam się nawet o milimetr mając nadzieję że natrętny delikwent zostawi mnie w spokoju i odejdzie, a ja zostanę niezauważona.
Niestety ten ktoś położył się obok mnie na łóżku i objął mnie w pasie ręką. Od razu ją rozpoznałam. Edward.
-No a kto głupia?! Kto mógłby się znaleźć konkretnie w tym pokoju, położyć się obok ciebie i objąć cię ręką?! No kto!?- darł mi się bezpośrednio do mojej psychiki, cichy rozdrażniony głosik.
- Przepraszam…- z zamyślenia i nostalgii wyrwał mnie cichy aksamitny głos.
- Nie masz za co.- powiedziałam speszona i położyłam się na plecach tak by móc spojrzeć mu w oczy.- To ja powinnam cię przeprosić. Zachowałam się jak rozkapryszona nastolatka.- podniosłam dłoń by dotknąć jago policzka lecz powstrzymałam się a moja ręka zawisła w powietrzu.  
Co jeśli znów pomyśli że chcę czegoś więcej?
Gdy zaczęłam cofać dłoń Edward złapał ją delikatnie i przyłożył ją do swojego policzka, po czym pocałował jej wnętrze.
- Nie chcę się posuwać tak daleko. Nie jestem na to gotowy.- uśmiechną się, lecz ten uśmiech na pewno nie wyszedł po jego myśli bo na jego twarzy ukazał się nieduży grymas.- a ślub to chyb tylko wymówka.- na chwilę przerwał  by przeanalizować co powiedział.- Nie żebym nie chciał się z tobą ożenić. Broń borze.- uśmiechną się przepraszająco za gafę i znów ucałował moją dłoń i pierścionek zaręczynowy.- bardzo  chcę pojąć cię za swoją małżonkę. Uwierz.- znów na jego twarzy pojawił się lekki grymas.- Ale nie jestem gotów na uprawianie sexu.- teraz walną prosto z mostu, przez co jego oczy powędrowały gdzieś w głąb pokoju uciekając ode mnie.
Wtuliłam się w jego tors.
- W moich czasach było wszystko prostsze.- wymamrotał pod nosem. 
Zachichotałam cichutko. 
- Kocham cię.- wyszeptałam i wzięłam głęboki oddech rozkoszując się zapachem mojego lubego.
- Też cię kocham.- pocałował mnie we włosy i przytulił mnie mocniej do siebie.
Słońce było coraz wyżej, a wpadające do pokoju przez okno promyki słońca ogrzewały nasze twarze.
Mogła bym się nie ruszać stąd do końca wieczności, ale idealny stan zakłóciło denerwujące brzęczenie mojej komórki. Zignorowałam ją. Nie drgnęłam nawet o milimetr w jej stronę. Za to wtuliłam się jeszcze mocnej w Edwarda.
- Nie odbierzesz?- spytał nawijając na swój palec kosmyk moich włosów. 
- Nie. Jest mi tu zbyt dobrze.- nagle komórka ucichła dając chwile wytchnienia naszym uszom. Jednak nie na długo bo już po dwóch minutach zadzwoniła komórka Edwarda.
Skrzywiłam się nieco, ale mój luby też nie odebrał. Co mi jak najbardziej odpowiadało.
Po chwili jak i poprzednio, komórka przestała dzwonić.
Edward zamruczał cicho wdychając mój zapach.
- Co ci się podoba w moim zapachu?- spytałam podpierając się na łokciu.
- A tobie w moim?- spytał odgarniając mi niesforne kosmyki włosów z twarzy. 
Przysięgam, że gdy jeszcze nie byłam wampirem w takiej sytuacji zarumieniłabym się.
- Ymmm….- zamruczałam wdychając jego woń.- pachniesz jak czekolada. A wiesz jak uwielbiałam czekoladę, gdy jeszcze nie byłam wampirem.-  zamknęłam oczy rozkoszując się tym aromatem.
- Za to ty… Pachniesz jak wino, bez i wrzosy. Nawet nie wiesz jak wybuchowa jest ta mieszanka.- Jego twarz zbliżyła się do mojej i gdy już miał mnie pocałować, a nasze usta dzieliły milimetry ciszę w pokoju przeszył dźwięk dzwoniącej komórki. Tym razem mojej.
Znów ją zignorowałam i musnęłam jego usta swoimi wargami.
- Może jednak odbierz.- powiedział odsuwając się odrobinę.
Poirytowana na czworakach przeszłam przez łóżko, do nakastlika , z którego zwinęłam swoją upierdliwą komórkę. Na wyświetlaczu migał napis: Chochlik dzwoni!
- Alice dzwoni.- powiedziałam na głos i usiadłam po turecku na łóżku.
Odebrałam z małą obawą, która szybko się spełniła.
Alice krzyczała do słuchawki czemu nie odbieramy i nawet bez włączonej funkcji głośnomówiącej można ją było usłyszeć w całym pokoju.
- Cholera! Czekamy z Jazem na was na lotnisku! Jeśli nie przyjedziecie za pięć minut to was rozszarpie!
- Alice. Uspokój się. Zaraz będziemy.- uśmiechnęłam się do słuchawki chodź wiedziałam że i tak tego nie zobaczy.- Dziękuję za wciśnięcie pierścionka Edwardowi.
Usłyszałam głośny pisk po drugiej stronie.
- Alice. Zaraz będziemy. Papa !
- Bella!!
- Papa kochana.- cmoknęłam w słuchawkę i rozłączyłam się.
Popatrzyłam rozbawiona na Edwarda.
- Musisz się przebrać. Masz pogniecioną koszulę.- powiedziałam wskazując na niego brodą.
- Ciekawe dlaczego.- uśmiechną się serdecznie.
Wstałam dając mu całusa w usta i uciekłam do swojej garderoby.
Edward siedział na fotelu kręcąc na swoim palcu, kluczyki od mojego volov.
- Nie.- powiedziałam stanowczo głosem nie znoszącym sprzeciwu.
- Proszę…- podszedł do mnie i objął mnie w pasie, po czym delikatnie musnął moje usta.
- Nie…- powiedziałam lekko drżącym głosem i  przyjemności przymknęłam powieki.
- Proszę…- tym razem pieszczota pogłębiła się a moje kolana lekko się ugięły.
Westchnęłam i dałam za wygraną. Skrzywiłam się lekko. Ale ja jestem słaba!
Edward uśmiechnął się zwycięsko i dumny ruszył do drzwi.
- Czekam w aucie.- usłyszałam jeszcze i Edward pociągnął za klamkę.
Zamknięte. Zaczęłam się śmiać, przez co Edward popatrzył się na mnie dziwnie.
-Gdzie kluczyk?- spytał
- Do auta, który ode mnie ostatni raz wybłagałeś?- przerwałam rozbawiona- W twojej ręce.
- Bello wiesz że właśnie narażasz nas na gniew Alice?
- Upss… Tego nie przewidziałam- powiedziałam przeciągając trzy ostatnie słowa.
- To gdzie jest?
- Nie wiem! Tam? Albo tam? W każdym razie gdzieś na podłodze!
Od razu zaczęliśmy szukać kluczyków. Nie było ich nigdzie widać.  W żadnym zakamarku.
Nagle uderzyłam w coś twardego i przewróciłam się na ziemię.
Spojrzałam w górę i ujrzałam twarz Edwarda.
Chłopak próbował powstrzymać się od wybuchnięcia śmiechem. Podał mi rękę.
Zgrabnie schwyciłam jego dłoń i pociągnęłam go w dół jak najmocniej potrafiłam.
Edward wylądował na mnie przygważdżając swoim ciałem. Warknęłam na niego cicho. A on pocałował mnie delikatnie w usta.
- Myślałam, że właśnie narażamy się na gniew Alice.- szepnęłam.
- Tak.- powiedział zgodnie z prawdą. Obrócił się na plecy, pociągając mnie za sobą przez co teraz to ja na nim leżałam. Przez przypadek Edward pociągną też za sobą kwiatka stojącego nieopodal, przez co cała ziemią z zawartością wylądowała na nas. Nie dość że miałam paprotkę na głowie i ziemię w staniku to jeszcze miałam coś zimnego na karku.
-Aaaaaa Weź to weź to!!- darłam się ja poparzona.
- Ale co?- spytał zaniepokojony Edward.
- To co mam na karku! Do jasnej cholery weź to!
Edward wyciągną swoją rękę spode mnie i położył ją n mojej szyi wyplątując z moich włosów to coś…
Po chwili w jego ręce mogłam zauważyć srebrny kluczyk.
Wstałam z niego i pokręciłam głową.
-  Czy naprawdę musiało dojść do tego.- w tym momencie pokazałam ręką na swoją głowę- żeby znaleźć głupi kluczyk?
- Nie bój się. Nawet w roli paprotkowego potwora wyglądasz pięknie. 
Strzepał z czubka mojej głowy kwiatka  i trochę ziemi, po czym obdarzył mnie krótkim całusem.
-Czekam w aucie.- powiedział i wytrzepał z włosów trochę ziemi.
- Ej to niesprawiedliwe! Ja dostałam większą ilością ziemi! Nawet w staniku ją mam!- krzyknęłam, ale jego już nie było. Jedyne co jeszcze usłyszałam to głośny śmiech.
Poszłam do łazienki i wytrzepałam ziemię z ubrań. No cóż… Z włosami było gorzej, ale jakoś dałam radę usunąć większość grudek ziemi.
Pokręciłam z niedowierzaniem głową, złapałam skórzaną torebkę i wyszłam ze swojego salonu i trafiłam na korytarz.
Ruszyłam do pokoju Harrego i  Elizabeth. 
Nie chcę im przeszkadzać, ale lepiej żeby się dowiedzieli, że nas nie ma.
Zapukałam ostrożnie i już po chwili w drzwiach stał mój wuj. W całości odziany*, ale pomięte ubrania świadczyły o czymś innym.
Uśmiechnęłam się przepraszająco.
- Przepraszam nie chcę przeszkadzać. Jadę z Edwardem po jego siostrę i brata. Chciałam was poinformować że nas nie będzie. 
- Dobrze. Miłej podróży.- wujek poklepał mnie po ramieniu. 
Wymieniliśmy krótkie spojrzenia, po czym wyszłam z domu ówcześnie zarzucając na siebie brązowy płaszcz, którego nie zapinałam. 
Na podjeździe stało moje volvo. Już odpalone. Westchnęłam cicho i ruszyłam na przednie siedzenie pasażera. 
-Przyszedł mój paprotkowy potwór.
Puściłam tą uwagę mimo uszom, lecz na moich ustach pojawił się uśmiech.
Położyłam torebkę na kolana i zaczęłam w niej grzebać, bez jakiegoś większego celu.
-Coś zgubiłaś?- usłyszałam.
- Co?- podniosłam głowę do góry i napotkałam złote oczy swojego ukochanego. Uśmiechnęłam się do niego.- Nie. Ot tak patrzę co tam mam.-  zamknęłam torebkę i przegładziłam włosy ręką.
 Odwróciłam się w jego kierunku, uważnie studiując jego twarz. Dopiero teraz zobaczyłam, że ma słodkie dołeczki w policzkach gdy się uśmiecha.
Miałam ochotę go do siebie przytulić, ale biorąc pod uwagę, że jedziemy moim autem ( które nie ma podkreślam nie ma ulec wypadkowi), zminimalizowałam to do uścisku dłoni.
Wyjrzałam za szybę. Ciepłe promienie słońca schowały się za grubą warstwą chmur, które wyglądały jak by zaraz miały zamiar rozpętać prawdziwą burzę z piorunami.
Hymn… Ciekawe czy uda mi się wywołać deszcz.
Połknęłam ślinę i z ciekawością popatrzyłam w stronę obłoków. Zamknęłam oczy i skupiłam się na wodzie, kumulującej się w nich. Hymmm… Działa? Otworzyłam jedno oko a potem drugie i zdenerwowana popatrzyłam na chmury.
Nic… Zero reakcji… Gdy nagle na szybę spadła mała kropelka deszczu. Zrobiłam małego zeza by się jej uważnie przyjrzeć. 
-Woda!- krzyknęłam dumna w swojej głowie.
- No jasne, że woda! A co myślałaś, że rum leci z nieba? Brawo. Zrobisz furorę na pustyni  i wśród Indian. Będziesz szamanem blada twarz!- usłyszałam troszkę wredny głos mojej podświadomości.
- Ej czy mogła byś się zamknąć?!- wydzierałam się w swoim umyśle.- i czemu zrobiłeś się taki wredny głosiku?
Potem nic nie zakłócało ciszy w mojej głowie. Żadnego wrednego głosika. 
Jedynie szum deszcz, który uderzała o maskę samochodu. Z uśmiechem na twarzy bawiłam się kroplami wody, które osiadły na szybie auta.
Przesuwałam ją siłą woli tworząc wzorzyste faktury, które zachwyciłyby nie jedną osobę.
Po jakiejś niecałej godzinie jazdy dotarliśmy na lotnisko.
Uspokoiłam pogodę, przez co upierdliwy deszcz przestał padać.
Otworzyłam drzwi rozglądając się dookoła wysiadła z auta.
Wszędzie były kałuże a w powietrzu unosił się zapach sosen i deszczu.
Przysunęłam się do Edwarda, który objął mnie ramieniem i ruszyliśmy do budynku.
W poczekalni od razu zauważyłam Alice i Jazza. Oboje siedzieli na kanapie otoczeni walizkami. Heh pewnie większość należy do Alice.
Nagle chochlica wyciągnęła z kieszeni płaszcza telefon, po czym do kogoś zadzwoniła.
Poczułam jak moja komórka wibruje w mojej torebce. Szybko ją odebrałam i w słuchawce usłyszałam głos Alice.
- Gdzie wy do cholery jesteście?!- krzyknęła do komórki.
- Hymn… już niedaleko. Będziemy za kilka minut, godzin, tygodni, miesięcy… no może lat.
Z uśmiechem usiadłam obok niej.
Dziewczyna ciągle patrzała na Jazza nie zwracając na mnie uwagi.
- Macie być góra za pięć minut. Góra! Sorki kochana muszę kończyć bo jakiś natręt obok mnie usiadł.
Zarechotałam głośno przez co Al. Odwróciła się w moją stronę.
Na jej twarzy pojawił się lekki szok, a na mojej jeszcze większe rozbawienie.
- Alice nie przeklinaj bo to do ciebie nie pasuje.
Dziewczyn rzuciła się na mnie i przytuliła mnie do siebie mocno.
-  Bella…
- Alice. Jeśli tak wygląda odganianie natrętów z twojej strony, to na miejscu Jazza byłabym już zazdrosna.
- Stęskniłam się.- powiedziała nie zwracając na moją wypowiedź zbytniej uwagi.- I dlaczego masz ziemię we włosach?- teraz to ja nie zwróciła uwagi na jej zaczepkę.
- Alice minęło dopiero może z trzy dni odkąd się ostatnio widziałyśmy.- odwzajemniłam uśmiech i schwyciłam jedną z walizek.

- Tak? A mi się zdawało, że dłużej.- uśmiechnęła się i w podskokach pobiegła do drzwi.
-A walizki?- spytałam pół krzykiem.
- Dziękuję. Też was kocham!
I tyle ją widziałam.
- Jasper. Jak ty z nią wytrzymujesz ? Hym?- mówiłam wciąż patrząc na wyjście, w którym właśnie zniknęła Al.
- Nie wiem. Ale jestem z siebie dumny.
Wzięłam jeszcze jedna walizkę i podreptałam do swojego auta.
Edward szedł tuż za mną otwierając auto pilotem.
Zapakowaliśmy szybko wszystkie bagaże i weszliśmy do auta.
Edward znów nie dał mi prowadzić. A to franca jedna.
Usiadłam na przednim miejscu pasażera i zaczął się koszmar.
Buzia Alice się nie zamykała a co drugie słowo, które padało z jej ust to zakupy.
Ehh… Zaczynam podejrzewać, że ona specjalnie przyjechała wcześniej.
- Wiesz Bella do salonu kupimy taką fajną sofę, kilka foteli….
-Alice wiesz, że odnalazłam swoją rodzinę?- spytałam, w czasie gdy ona paplała o zakupach.
Ta nowina zbiła ją trochę z pantałyku.
- Że co? Czemu ja tego nie widziałam?- spytała z żalem.- teraz będę musiała zmieniać plany przebudowy- wystękała.
-Co?! Że jak?! Żadnej przebudowy!- krzyknęłam.- Alice nawet nie próbuj! Daję ci wolną rękę co do wystroju, ale nie warz się nawet rozwalić jakiejkolwiek ściany!- ostrzegłam ją odwracając się w jej stronę.- Wywołało to cichy chichot Edwarda, który natychmiastowo dostał ode mnie w głowę.
- No, ale…. Bello!- sapnęła.
- Nie masz na to mojej zgody.- spoglądałam na nią przez wsteczne lusterko.
Wyglądała jak dziecko, któremu ktoś zabrał lizaka. A po chwili zrobiła maślane oczka.
- Nie.- wypowiedziałam to słowo z taką starannością, że Alice najwyraźniej zrozumiała, że nie zmienię już zdania.
- Dobra. Ale pozwolisz mi zmienić wszystko co tam jest. Umowa stoi?
Westchnęłam głośno i przegryzłam wargę. W mojej głowie rozpętała się bitwa. 
- Umowa stoi.- powtórzyłam i podałam jej rękę na zgodę.
Ed i Jasper zaczęli się śmiać  z naszej wymiany zdań.
Nie zwróciłam im uwagi, ale radosna Alice się nie powstrzymała i nieźle obsuszyła im głowy.

Teraz to ja się głośno śmiałam. Schwyciłam Edwarda z dłoń i opierając się o siedzenie zamknęłam oczy napajając się panującą atmosferą. 

* Nie wiedziałam co zrobić by nie było powtórzenia XD
___________________________________
Więc  :D Jak tam po sylwestrze kochane ?
Myślę, że nie było zbyt wielkiego kaca ;] Ja osobiście nie miałam ale spała do 16:30 XD  ( A mówi się że pierwszy dzień roku będzie taki sam jak reszta... hymmm.... ? Prześpię cały 2013? A z resztą jak zawsze XD)
Życzę wam udanego 2013r. ( Lepiej późno niż wcale :*)
Czekam na szczere komentarze :*

Obserwatorzy

http://www.youtube.com/watch?v=zvCBSSwgtg4