Z dedykacją dla: Mlodej, Pepsi17, Wampirzycy Darii, Paulineee.
- Ale na kiedy ustalić datę waszego ślubu?- mówiła
podekscytowana Alice, chyba bardziej do siebie niż do nas.
Poznała już Harryego i Elizabeth. Wraz z Jazzem wpadła w gust mojemu wujkowi.
I nawzajem
-Alice, ale my jeszcze nic nie zaplanowaliśmy- powiedziałam.
- Bzdura. Chcesz mnie tylko wyciągnąć mnie z mojej euforii.- uśmiechnęła się
szerzej po czym skoczyła na kanapę obok mnie i zarzuciła mi ręce na szyję.
Spojrzałam jej zaniepokojona w oczy.
- Bella?- spytała mnie milutkim głosem.
-Alice?- spytałam z miną cierpiętnicy.
- Mogę urządzić wam ślub?
-A jeśli się nie zgodzę to mnie posłuchasz?
- Nie.
- No właśnie.
Wampirzyca cmoknęła mnie w policzek. Po czym znów skoczyła do pionu i zaczęła
się rozglądać.
- Tą ścianę trzeba wyburzyć.- zamyśliła się na chwilę.- A może tą?
Jęknęłam głośno i opadłam bezsilnie. Zasłoniłam twarz dłońmi i zaczęłam głośno
jęczeć.
- Proszę. Boże… Powiedz mi że to sen i jej tu nie ma…
Usłyszałam głośny śmiech zgromadzonych.
- Bello niestety muszę cię zmartwić. To nie sen. A Alice chce urządzić nam
wesele.- powiedział Edward obejmując mnie ramieniem.
Sapnęłam głośno. Chcę mieć już święty
spokój. Chcę stąd uciec jak najdalej.
- Alice? Jeśli dam ci wolną rękę. Dosłownie na wszystko. Dasz mi spokój?
Alice zatrzymała się w pół kroku mocno uderzając stopą o podłogę.
Stara spróchniała panele wygięła się i złamała na pół, przez co dziewczyna
wpadła po kostkę pod poziom podłogi. Krzyk Alice dotarł do nas opóźniony o
kilka sekund.
Tylko, czy to był krzyk radości i zachwytu, czy strachu?
Po chwili dziewczyna wyszła z dołka spoglądając na mnie jeszcze raz.
- Co? Mogłabyś powtórzyć? Bo nie słyszałam.- powiedziała jak gdyby nigdy nic.
- Daję ci wolną rękę.- wymamrotałam cicho zakładając ręce na klatkę piersiową.
-Co? Głośniej.- miała niezły ubaw.
- Daję ci wolną rękę!- fuknęłam na nią jak wściekła kotka.- Al, ale wiesz, że
nie tylko moje zdanie się liczy, co do wyglądu domu.- zrobiłam pauzę, a
chochlika przestała skakać- Harry ma do tego domu większe prawa niż ja.
-Właśnie mieliśmy z wami o tym porozmawiać.- powiedziała Elizabeth wtulając się
w Harryego.
Przekręciłam głowę jak zaciekawiony pies i spojrzałam na wujka uważnie się mu
przyglądając.
Coś czuję że moje nawyki z czasów gdy byłam hybrydą jeszcze się nie zatarły.
- Ja, wraz z Elizabeth mieszkaliśmy w innym domu. W jej domu. Tu niedaleko.
Podczas pierwszego polowania byliśmy go obejrzeć. Nie jest w najgorszym stanie.
Więc pomyśleliśmy, że nie będziemy wam przeszkadzać i odremontujemy go dla siebie.-
uśmiechną się do mnie.
Wtuliłam się w ramie swojego wuja.
- Przecież wiecie, że nie przeszkadzacie.
-Wiemy, ale teraz wprowadzi się tu więcej osób. I chcieliśmy mieć trochę więcej
prywatności.- Elizabeth uśmiechnęła się tajemniczo.
Powstrzymałam się od chichotu i odsunęłam się od wujka.
-Rzeczywiście. To może być problem w domu w którym ma zamieszkać osiem
wampirów.- przerwałam- Z chęcią wam pomogę a Alice pewnie już skacze w duchu z
radości z jeszcze większego pola do popisu.
W pewnym momencie ujrzałam przestraszoną twarz mojego wujostwa. Na moje usta wkroczył
lekki uśmiech.
-Będę trzymał swoją żonę w ryzach- po raz pierwszy tego wieczoru odezwał się
Jazz.
Na twarzy mojego wuja widać było ulgę.
Uśmiechnęłam się szeroko. Wreszcie jestem szczęśliwa. Tak bardo szczęśliwa,
widząc przed sobą moją przyszłość i teraźniejszość. Nie kontrolując swoich mocy
zapaliłam świeczki i palenisko w kominku.
Wszyscy zdezorientowani rozejrzeli się dookoła, a ja jako jedyna miałam
wielkiego bananem na twarzy.
- Przepraszam, troszeczkę mnie poniosło.- powiedziałam zawstydzona.- jeszcze do
końca nie potrafię nad tym panować.
Po chwili Harry machną ręką a płomyki ze świeczek zaczęły
lewitować tańcząc w powietrzu.
Otworzyłam szeroko buzię przyglądając się zjawisku.
-Jaki masz dar?- spytałam nie odrywając wzroku od płomyków.
- Panuję nad ogniem i powietrzem.- powiedział zaciskając pięść przez co
płomyczki zawisły w bezruchu.
-Ja też! Znaczy nie tylko!- przerwałam podekscytowana.- panuję jeszcze nad wodą,
ziemią i nad duchem, jeśli tak to można nazwać. Ale też potrafię odbijać moce innych.
- Jesteś tarczą, tak jak twoja matka?- powiedziała zdziwiona Elizabeth.
- Myślałem że dary się nie powielają.- powiedział zszokowany Jazz.
- Czyli ja mam dar swojej matki i twój.- podsumowałam zszokowana.- Ale skąd
panowanie na ziemią, wodą i duchem?
- W naszej rodzinie zawsze było dużo wampirów, które został stracone przez
mojego ojca.
Jego obsesja nie wzięła się znikąd. To przechodziło z ojca na syna.- zwiesił
głowę- a przez ten czas wiele wampirów zostało zabitych.- przerwał na chwilę-
co do umiejętność panowania nad wodą- twoja praprababka umiała nad nią
zapanować.- uśmiechną się- nie byłaś pierwszą hybrydą w naszej rodzinie. Bardo
często wampiry miały dzieci z ludźmi ale nigdy nie było takiego przypadku by
związek wystąpił pomiędzy naturalnymi wrogami.
-Wygląda to tak jakbyś miała dary wampirów, które należały do twojej rodziny.-
wtrącił się Edward.
-Ale o ile mi wiadomo nikt nie miał umiejętności panowania nad ziemią i tym
bardziej nad duchem.
- A może to od strony jej ojca?- wtrąciła się El.
Wszyscy rozmawiali jak gdyby mnie tu nie
było. Zapalczywie przedstawiali swoje wersje i możliwości.
Jak bym była jakimś nowym królikiem doświadczalnym.
Cicho i niezauważenie wymknęłam się z domu i spacerem ruszyłam do wielkiego
ogrodu.
Gdzieś w połowie drogi złapał mnie deszcz. Nie był gwałtowny, a jego zimne krople
zdawały się ochładzać moje myśli i mnie samą.
Usiadłam na brzegu jeziora i zanurzyłam ręce w mokrym piasku i kamieniach.
Zamknęłam oczy. Miło było się tak oderwać od rzeczywistości. Wzięłam głęboki
oddech i zaczęłam wybierać z piasku drobne kamyczki. Po chwili niestety nie było już pisaku lecz
lepkie brązowe błoto. Rzuciłam kilkoma kamyczkami na raz do wody, jeszcze
bardziej zniekształcając jej taflę. Przyjemny plusk wody pieścił moje uszy, a
słodki zapach mięty i rozmarynu dopełniał całość. Wzięłam w garść trochę tego
paskudnego błota i zaczęłam przelewać go z dłoni do dłoni.
-Bella!?- usłyszałam krzyk Edwarda.
- Tu jestem…- odpowiedziałam ciągle bawiąc się błotem i kamykami.
- Co robisz? Przecież cała przemokniesz.- objął mnie zatroskany ramieniem i
przykrył swoim płaszczem.
- Nie jestem z cukru.- uśmiechnęłam się ukazując zęby.- a z resztą i tak jestem
już cała mokra.- wzruszyłam ramionami i
wypłukałam ręce w jeziorze.- i brudna.
- Twój wuj ma teorie.- uśmiechną się patrząc na mnie przenikliwie.
- Tak? Jaką? Z chęcią posłucham o mojej inności.- powiedziałam z lekkim
przekąsem.
- Myśli że to wszystko się skumulowało a ty odziedziczyłaś to po swojej matce.
Nie złość się. Przecież wszyscy chcą jak najlepiej.- popatrzyłam na niego.
Chłopak wyglądał jak by wyszedł z pralki- mokre włosy, ubrania.
Przysunęłam się do niego i wtuliłam w jego tors.
-Nie jestem zła. Po prostu mam dosyć bycia jakimś dziwolągiem.
-Nie jesteś dziwolągiem, jesteś oryginalna.- usłyszałam cichy chichot
wydobywający się gdzieś z okolicy jego krtani.
Podniosłam głowę i spojrzałam na niego po czym dałam mu sójkę w bok.
-Bądź poważny.
-Ależ jestem.- uśmiechną się szeroko.- myślisz że dałem ci ten pierścionek bez
przyczyny?- pocałował mnie w dłoń, potem w szyję a na koniec w usta.
Miło jest go czuć przy sobie. Ten jego czekoladowy zapach wypełniający całe
otoczenie i miękką skórę.
Zarzuciłam mu ręce na szyję i usiadłam na nim okrakiem, przyciskając go
bliżej do siebie.
Nagle ogarnęło mnie niepokojące uczucie, coś takiego, co poczułam na polanie gdy
spotkała się z Laurent’em. Na rękach pojawiła mi się gęsia skórka i przebiegł
mnie zimny dreszcz.
- Edward? Czujesz to?- przestałam go
całować i rozejrzałam się dookoła.
-Co?
- Coś dziwnego, takie dziwne uczucie. Jakbyśmy byli obserwowani.
Zeszłam z niego i rozejrzałam się dookoła.
Nie zauważyłam niczego niepokojącego, a jedynym co zakłócało cieszę był plusk
rozbijających się kropli.
- Nie, nic nie czuję.
Rozejrzałam się jeszcze raz dookoła i przejechałam ręką po karku z
zakłopotaniem.
- Może moja paranoja przeobraziła się w zwidy i wahania nastrojów?
- Nie masz paranoi. Chodź do domu. Nie jesteśmy już wystarczająco mokrzy?
Kiwnęłam głową i wtulona w Edwarda ruszyłam do domu wciąż uważnie nasłuchując
jakichkolwiek niepokojących dźwięków.
Po krótkiej chwili dotarliśmy do domu.
Alice siedziała w salonie szkicując coś w notatniku i mrucząc coś pod nosem.
Niedaleko niej stał Jazz oglądający starą
kolekcje ksiąg na wysokiej i masywnej półce.
Al nie skomentowała naszego wyglądu. Tylko popatrzyła na nas z niedowierzaniem.
Edward wyglądał w miarę normalnie. Nie był brudny, włosy pociemniały i obkleiły
mu czoło.
Natomiast ja… u tu było gorzej. Moja sukienka była cała w błocie a włosy nie
dość że były mokre to jeszcze były w piachu!
Pociągnęłam Edwarda za rękę na górę.
Edward ruszył do garderoby a ja do łazienki.
Nalałam do wanny wody i wsypałam do niej soli do kąpieli z kawałkami róż.
Zanurzyłam się do ramion pod wodę.
Nalałam do wanny jeszcze mnóstwo płynu do kąpieli i już po chwili siedziałam po
czubki uszu w białej pianie.
Zanurzyłam się po czubek głowy i otworzyłam oczy.
Nie czułam żadnego dyskomfortu, no może oprócz małego szczypania. Nade mną
rozciągała się gruba warstwa piany, która od dołu wyglądała jak obłoczki
pływające na niebie.
Zawsze gdy byłam mała uważałam, że chmury są zrobione z waty cukrowej. Niestety
nigdy nie mogłam ich dosięgnąć, ani znaleźć tak wysokiej drabiny.
Zaśmiałam się ze wspomnień a z moich ust
wypłynęło kilka bąbelków powietrza.
Teraz obłoczki były dosłownie na wyciągnięcie ręki. Tylko że te nie smakowały
by jak wata cukrowa tylko jak mydliny i róże.
Może to dziecinne, ale otworzyłam buzie i złapałam do niej trochę piany i
wynurzyłam się na powierzchnię.
W jednej chwili poczułam groszki smak w ustach. Zaczęłam pluć pianą gdzie popadnie
a po łazience zaczęły fruwać małe bańki mydlane.
Roześmiałam się głośno ze swojej głupoty.
Otarłam twarz z piany dłońmi i wyciągnęłam rękę po ręcznik.
Zaczęłam macać pusty wieszak.
Nie ma ręczników? Zanurzyłam się pod wodę i zgarnęłam na siebie większą ilość piany.
-Edwardzie! Mógłbyś przynieść mi ręcznik?
Nie usłyszałam odpowiedzi, ale z sąsiedniego pokoju dochodziły do moich uszu
dźwięki kroków.
Po chwili drzwi się uchyliły i przeleciał przez nie ręcznik wpadając prosto w
moje ręce.
Wypuściłam wodę wytarłam się i założyłam na siebie ciepły zielony puszysty
szlafrok.
Wyszłam z łazienki podchodząc od tyłu do Edwarda który siedział na kanapie
bawiąc się komórką. Zarzuciłam mu ręce na szyje i cmoknęłam go w policzek.
- Oj nie zachowuj się jak dziecko.
Usiadłam mu na kolanach i cmoknęłam go delikatnie w usta.
- Przyzwyczajaj się.
Chłopak nie odpowiedział ale pogłębił pocałunek, lecz na krótko, bo już po
chwili oderwał się ode mnie.
- Przyzwyczaję się.- uśmiechną się szeroko.- teraz zejdź ze mnie bo cię
wybrudzę.
Zeszłam z niego i cmoknęłam go jeszcze raz w usta i gdy był już jedną nogą w
łazience usłyszałam jego głos.
- Dlaczego smakujesz szamponem?
Obejrzałam się przez ramię i wybuchnęłam gromkim śmiechem, zostawiając go w
błogiej nieświadomości.
Ruszyłam rozbawiona do garderoby. Wygrzebałam z niej wiśniowe rurki, jensową(nwm czy to się tak pisze XD. Dop. Autorki) koszulę na którą zrzuciłam kremowy sweter. Na szyję zawiesiłam łańcuszek z jaskółką.
Rozczesałam wysuszone ówcześnie włosy i przyjrzałam się w lustrze.
Stałam dumnie… w skarpetkach… Tiiiaaa…. Wsunęłam na nogi kremowe trampki i obróciłam
się w piruecie przed zwierciadłem. Na moim nadgarstku ślicznie w świetle
żarówki błyszczała bransoletka z kryształowym serduszkiem.
Włosy jak nigdy skręciły się w loki okalając całą moją twarz.
Zbiegłam na dół. Dookoła panowała niepokojąca cisza.
Weszłam do salonu, w którym siedział Jazz czytający jakąś rozpadającą się
książkę z biblioteczki, która w cale nie była w lepszym stanie.
Usiadłam po turecku na kanapie i przyjrzałam się mu uważnie.
Chłopak uniósł złote oczy znad książki i uśmiechną się lekko.
-Gdzie Al, Harry i Elizabeth?- spytałam
-Alice chciała zobaczyć ten dom, bo jutro jak to ona określiła wybiera się z
tobą na „mega zakupy”.
Mina mi zrzedła i przełknęłam głośno ślinę wywołując śmiech Jazza.
- Niestety, muszę cię zmartwić. Twój wujek powiedział że będziesz jutro z nim ćwiczyć
panowanie nad swoimi mocami.- wskoczyłam na niego zarzucając mu ręce na szyję.
- Kto to wymyślił? Bo chyba nie mój wujek. Przecież nie wie że zakupy z Alice
to mordęga.
- Rzuciłem myśl że przez wielką euforie pojechania z moją żona na zakupy możesz
podpalić sklep.- przerwał, a ja zachichotałam- Alice wielce się przeraziła i
powiedziała że zabierze Elizabeth.- przerwał na chwilę- mnie i Edwarda.
-Edwarda?
-Tak, bo uważa, że macie podobne, nudne gusta.
Zaśmiałam się cicho.
- Wiesz, że jesteś moim najukochańszym szwagrem pod słońcem?
- Tak.
Rozrechotałam się na całego wciąż siedząc na jego kolanach.
- Echem….- usłyszałam chrząknięcie. W framudze drzwi stał Edward z założonymi
rekami na klatkę piersiową.
Miał na sobie Jensy i szary sweter.
- Czy ty chcesz odbić mi żonę?- spytał żartobliwie.- spodziewałbym się tego po
Emmecie, ale nie po tobie.
- Cicha woda brzegi rwie.
Przyglądałam się z rozbawieniem wymianie zdań.
Edward podszedł do nas i wziął mnie z kolan swojego brata na ręce.
- Ale, ty jesteś zazdrosny.- droczyłam się z nim.
- Bo mam o co.- uśmiechną się i cmokną mnie w usta po czym usiadł na kanapie, a
aj wygodnie położyłam się obok niego kładąc głowę na jego kolanach.
- Jak tu z wami wytrzymać?
- Ja wytrzymałem z tobą i Alice przez jakieś trzydzieści lat. Ty też
wytrzymasz.
-Ale nie czujesz tych emocji.
- Ale słyszałem waszą każdą myśl.
Jazz znów wrócił do czytania książki a ja bawiłam się ręką Edwarda.
Była delikatna, twarda a zarazem aksamitna
w dotyku.
Przez skórę widać było niebieskawe żyłki.
Dzisiejszy dzień dobiega końca. Słońce już dawno schowało się za horyzontem a
cały dom był oświetlony przez słabe żarówki. Bawiłam się świeczkami zapalając
je wszystkie w pokoju. Próbowałam zrobić podobną sztuczkę do tej, którą zrobił
Harry, ale za każdym razem ogień gasł.
Pomimo tego dzień zaliczam do udanych, choć wciąż trapi mnie to dziwne
uczucie, które dopadło mnie podczas pobytu nad jeziorem.
__________________________________________
WITAM KOCHANE !!
A więc mam do was pytanko, ale więcej dowiecie się z tej sondy.
Czekam na szczere komentarze do napisania !!
Jest!Pierwsza!
OdpowiedzUsuńDziękuje kochana za dedyk.Super rozdział!Czekam na kolejny nn i życzę wenki!
super rozdział czekam nn i zapraszam do sb http://milosc-jest-magiczna.blogspot.com
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Marta ;**
Zacna Magdo dziękuje za dedykacje ;*
OdpowiedzUsuńRozdział cud,miód i orzeszki( czekolada mi nie pasowała) ;]. Ale zrobiłaś straszną, straszną rzecz, w linku masz kolczyki a ich nie opisałaś(dobra to już było czepianie się );D Mam nadzieje że niedługo dodasz nn i do napisania ;*
Mmmmiodzio ;D
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na dalsze rozdziły. Które mam nadzieje szybko się pojawią ;**
Pozdrawiam ;*
Roździał jjak zawsze niesamowity.czekam z niecierpliwością na nn :D :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na http://milosc-jest-magiczna.blogspot.com
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Marta ;**
Rozdział jak zwykle fenomenalny.Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńSuuper rozdział. Jestem ciekawa co jest przyczyną zaniepokojenia Belli. Już nie mogę się doczekać kolejnej notki. Pozdrawiam. :*
OdpowiedzUsuńRewelacja , po prostu bomba :) Nie mogę doczekać się nowej notatki . Pozdrawiam i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńNa www.foreverlife.crazylife.pl pojawiła się nn . Zapraszam :)
OdpowiedzUsuńSorki że tak późno, ale lepiej to niż wcale :) Rozdzialik cudny i czekam na NN :)
OdpowiedzUsuń- Mała Mi
Kurcze jak jak kocham czytać twoje notki!!!! Chciałabym mieć taki pomysły jak ty bo są świetne!XD
OdpowiedzUsuńNie mecz nas i daj nn jak najszybciej bo padniemy śmiercią męczeńską:p
Twoja kochana
Katerina
Świetne ! :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na móje blogi ;D
http://inna-wiecznosc.blogspot.com/ i http://mylifeopowadanie.blogspot.com
To znowu ja na www.foreverlife.crazylife.pl nn , zapraszam :)
OdpowiedzUsuńKiedyś po przeczytaniu przed świtem, pomyślałam co by było, gdyby wampir zakochał się w zmiennokształtnej. To by było, pół wilk i pół wampir. Teraz czytając twojego bloga utwierdzasz mnie w przekonaniu, że jest możliwe napisanie czegoś takiego. Zastanawiam się co się dalej potoczy, czyli ślub i reszta. Zastanawiam się czy wpleciesz także dziecko jeśli tak to czekam na nn i zapraszam przy okazji na mojego bloga.
OdpowiedzUsuń[SPAM]
OdpowiedzUsuńStraż pożarna, grupa ratowników i Los Angeles w tle. Wyzwania, kłótnie, miłości i rozterki.
Poznaj historię Joan.
Opowiadanie FanFiction serialu Ekipa Ratunkowa.
http://la-fire.blogspot.com/
Zapraszam!
Zapraszam serdecznie na nn :) http://lost-in-the-darkness-life.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńhttp://inne-ale-nadal-cudowne-b-e.blogspot.com/ jest nn :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nn
OdpowiedzUsuńCzy mi się wydaje czy wujek Harry wcześniej nazywał się William.
OdpowiedzUsuńFajny rozdział!
xD