Siedzę na balkonie otulona szczelnie kocem trzymając w rękach swoją ulubioną książkę pt. "Wichrowe Wzgórza".
W oddali słychać cichy rechot żab z pobliskich leśnych bagien i śpiew jakiegoś ptaka, co chwile milknącego, by zaraz odezwać się jeszcze głośniej. Moje włosy targane są lekkim letnim wiaterkiem.
Jakoś dzisiaj nie mogę się nad niczym skupić.
Czuję że coś się wydarzy...
Coś co nie jest ani dobre ani złe... Nie wiem czy chcę się dowiedzieć co to, ale mam nieodparte wrażenie , że wpłynie to na moje życie nieodwracalnie.
Co mam zrobić aby to zagłuszyć?!
Wiem... najlepsze rozwiązanie. Muszę pojechać tam gdzie czuję się najlepiej!
Do mojego ukochanego La Push.
Wstałam z bujanego fotela zostawiając książkę na stoliku stojącym obok.
Włożyłam na siebie gruby, zielony sweter, który ładnie eksponował mi jedno ramię.
Na głowę ubrałam puchate, brązowe nauszniki.
Do torby włożyłam komórkę oraz mój strój kąpielowy.
Kocham swoje autko, jest to volvo xc60 w odcienu wpadającym w ciemny karmel z przyciemnianymi szybami. Nie wiem po co mi takie duże auto skoro tak czy tak mieszkam sama i nie jeżdżę na nie wiadomo jakie zakupy...
Dobra Swan! Musisz skupić się na drodze!
Wjechałam na główną drogę, która prowadziła wprost do rezerwatu.
Z zawrotną prędkością dotarłam na miejsce w około dziesięć minut.
Podjechałam wprost pod dom Jacoba.
Już w oknie widziałam jego uśmiechniętą twarz. Zwinnym ruchem wydostałam się z auta, by wpaść prosto w ramiona mojego kolegi.
— Hey Loka !-zaczął krzyczeć śmiejąc się głośno.
— Cześć Wilczku. Idziemy na plażę? Mam ochotę popływać.
— Dla ciebie wszystko. Tylko się przebierz. Chyba że chcesz pływać w swetrze i jeansach — podniósł jedną brew do góry.
— No jak tak nalegasz to sie przebiorę —uśmiechnęłam się i razem z nim weszłam do domu.
Szybko ubrałam dwuczęściowy kostium i ruszyłam do Jacoba.
Był przybrany w sztruksowe, szerokie spodenki sięgające do kolan.
— I ty tak chcesz pływać?
—Tak! —odpowiedział dumny — I dobrze mi z tym.
—No jak ci z tym dobrze, no to idziemy —mówiąc to wyszliśmy razem nazewnątrz, kierując się w stronę plaży.
—Jake? Czy ty też masz takie wrażenie, że coś ma się stać? —spytałam, nie patrząc na chłopaka.
—Hm… nie... Masz chyba jakieś urojenia— powiedział rozczmuchując mi włosy.-urojeniami nie ma co się przejmować.- wyszczerzył się do mnie.
—Urojeniami!? Ja nie mam urojeń! Jak ja mam się tym nie przejmować, co?! — spojrzałam wreszcie na chłopaka zdenerwowana.
Nic nie odpowiedział. Byliśmy już przy brzegu, a woda dopływała do moich stóp.
—No normalnie. Nie zaprzątaj sobie głowy takim bzdetami — uśmiechnęłam się szyderczo po czym jednym ruchem, wepchnął mnie do zimniej wody.
—Zabiję! —krzyknęłam, łapiąc rękoma mokry piasek. Hmm... mam plan. Uśmiechnęłam się szeroko, nabrałam błota w dłonie wstając i chowając ręce do tyłu.
—Wiesz co? W normalnych okolicznościach bym się na ciebie rzuciła, wiesz?
—Wiem —odpowiedział nic nie podejrzewając.
Zaczęłam się do niego powoli przybliżać.
—Co ty robisz?
—Nic, po prostu chce wyściskać mojego ukochanego kolegę — uśmiechnęłam sie leciutko.
Jake przybliżył sie do mnie na parę kroków i dał mi tym samym pole do manewru.
Szybkim ruchem wyciągnęłam zza siebie dłonie i obsmarowałam mu twarz błotem.
Wyglądał jakby zarył twarzą w ziemię.
Zaczęłam się głośno śmiać widząc, jak Jake ściąga sobie palcami błoto z oczu i całej twarzy.
- Smaczne błoto?- spytałam pomiędzy salwami śmiechu.
—Zabiję! —krzyknął.
—Oj...—pisnęłam i wskoczyłam do wody.
Chłopak zrobił to samo. Zaczęliśmy się chlapać jak małe dzieci. Wreszcie zawarliśmy rozejm.
Zmęczony Jack wyszedł na suchy piasek.
—Idziesz? —zapytał.
—Nie, ja jeszcze trochę popływam.
—Okej —chłopak położył się plackiem na piasku, nic się więcej nie odzywając.
Uśmiechnęłam się na ten widok, po czym zanurkowałam głęboko na same dno.
Woda przynosi mi ukojenie. Nie wiem czemu, ale będąc w niej, nie myślę o trudnych sprawach, jakie codziennie zaprzątają mi głowę.
Nagle na dnie zauważyłam coś niewielkiego... Ciekawe. Podpłynęłam bliżej i wykopałam to coś z piasku. Był to naszyjnik. Szybko wraz ze znaleziskiem wypłynęłam na powierzchnię dopływając do brzegu. Usiadłam obok Jacoba i zaczęłam przyglądać się niezwykłemu znalezisku.
Był to srebrny, otwierany medalion, porośnięty jakimś zielonym paskustwem, lecz pomimo tego dokładnie można było zobaczyć piękny motyw z kiściem winogronu.
Próbowałam go otworzyć, ale nie mogłam. Mocno szturchnęłam Jake’a w ramię.
—Pomożesz?
—No…— odpowiedział zaspanym głosem — ale w czym?
—Znalazłam coś na dnie— pokazałam mu medalion, trzymając go w powietrzu za koniec łańcuszka —No cóż, nie mogę tego otworzyć —uśmiechnęłam się do niego słodko.
—Oj ty moja biedo, jesteś pół wampirem i pół wilkołakiem i nie możesz tego otworzyć, a ja jestem tylko wilkołakiem, i to o wiele słabszym, i co? Ja mam to otworzyć?
—Tak— kiwnęłam wesoło głową.
Jacob pokręcił z politowaniem głową i jednym ruchem otworzył medalion.
—No cóż, widzisz - otworzyłeś. Ale to ja obluzowałam wieczko!— powiedziałam wydzierając mu z rąk medalion.
Super nocia ;)
OdpowiedzUsuńAlbo go czytałam ,albo to ten sam blog ???
OdpowiedzUsuń