sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział 20.

A więc... ;] Dzisiejsze nn się wreszcie pojawiło pomimo usterek technicznych.
Tą notkę piszę z dedykacją dla:
- Izabelli
- Mojej drogiejjj, ukochanej i jakże zacnej Katarzynie ( przepraszam cię że mam u Cb taki zastój z notką ale postaram się to nadrobić :*)
- Kateriny
- Paulineee
- Pepsi 17
- Małej Mi
- Viki
- Ona
- Dla wszystkich piszących miłe i ciepłe kom. Anonimów :* ( których uwielbiam i proszę o jakieś nicki ;] )

- agusi 1899
- Isabelli (z bloga www.innezycie-iautorisabella.blog.onet.pl )

Dzięki wszystkim za wszystko <3 Bez was już dawno bym się poddała.
 A w szczególności bez tych, którzy są już ze mną chyba od dwóch lat! Od samego początku!
Wszystkich tych którzy czytali moje wszystkie blogi ;]
 Wow... tyle czasu.... Nawet nie przypuszczałam, że dam rady tyle pisać !!
Jeny rozpisałam się troszkę XD Już nie przynudzam :*
____________________________________
Siedziałam wtulona w mego ukochanego na pokładzie samolotu lecącego do Londynu.
Uśmiechnięta udając, że śpię bawiłam się pod kocem dłonią Edwarda.
Przeciągnęłam się i przetarłam oczy.
-Ile już lecimy?- spytałam dla niepoznaki bo stiuard (dla mnie męska stiuardesa która leciała ze mną przedtem poprawka męska zboczona stiuardesa) i stiuardesa przypatrywali się nam uważnie.
-Godzinę kochanie.- Uśmiechną się.
-Już godzinę? Ale ten czas szybko leci.-powiedziałam głośno ziewając.- Czy oni nie mogli by dać sobie spokoju?- szepnęłam prawie nie poruszając ustami.
- Jeszcze tylko dwie godziny. I będziemy sami.- powiedział kładąc głowę na moim ramieniu.
uśmiechnęłam się do niego rozczochrując mu włosy.
Zaśmiał się cicho pod nosem.
-Jeszcze tylko dwie godziny.- powtórzyłam.
Podciągnęłam nogi pod brodę wyglądając na różowiejące się niebo.
Wstaje słońce…
Zasłoniłam roletę i wtuliłam się w Edwarda.
Pocałowałam go we włosy.
Reszta drogi była tak samo nudna jak jej początek. W końcu jednak dolecieliśmy do celu.
Słońce ukryte było za grubą warstwą ciemnych chmur, a na  ziemi znajdowało się pełno śniegu.
Zarzuciłam na siebie pelerynę, którą miałam w bagażu podręcznym i wyszłam z samolotu.
Edward również był przygotowany na chłód. Założył na siebie tą swoją, szarą kurtkę z  kołnierzem.
Złapałam Edwarda pod ramię i ruszyłam z nim do odprawy.
Wzięliśmy swoje walizki i ruszyliśmy do mojego auta.
Załadowaliśmy bagaże  i wsiedliśmy do mojego cudeńka.
Wreszcie! Tak się za tobą stęskniłam!- krzyczałam w myślach czule przejeżdżając po skórzanej oprawie kierownicy.
Przekręciłam kluczyk w stacyjce i rozległ się cichy pomruk silnika.
Edward siedział obok ciągle się we mnie wpatrując co nie ułatwiało mi poruszania się autem.
Zjechała w leśną uliczkę.  Jechała prosto po czym zrobiłam kilka serpentyn wyjeżdżając autem coraz wyżej.
Wreszcie zza drzew wyłoniła się willa.
Edward zachłysną się chyba powietrzem o ile było to możliwe.
Spojrzałam na niego, przyglądając się jego reakcji.
Zaparkowałam na podjeździe i otworzyłam drzwi wyciągając klucze ze stacyjki.
-Żartujesz ?- spytał przyglądając mi się uważnie.
- Nie, nie żartuję.- uśmiechnęłam się wyciągając z auta swoją walizkę.
Edward uczynił to samo.
Podeszliśmy nacisnęłam klamkę wpadając w zamknięte drzwi.
- Kurde zapomniałam że zamknęłam na klucz.- wyszeptałam zła na siebie.- Zbytnio mnie rozpraszasz.- Odłożyłam walizki i otworzyłam torebkę w  poszukiwaniu klucza.
Staliśmy przed drzwiami dobre pięć minut lecz w końcu wygrzebałam klucze z czeluści mojej torby. Uradowana otworzyłam drzwi i wprowadziłam swoje walizki do środka.
Uśmiechnęłam się do ukochanego i zamknęłam za nami drzwi na klucz.
- Chodź rozpakujesz się u mnie bo na razie nie ma pokoi nadających się do użytku.
Chłopak posłusznie ruszył za mną po schodach.
Otworzyłam drzwi do mojej przed sypialni i pokazałam mu garderobę.
Edward posłusznie wszedł do środka i rozpakował swoje rzeczy. Sama też poumieszczałam ubrania na odpowiednich półkach. Wyszliśmy z garderoby prawie równo.
Uśmiechnęłam się do niego promiennie.
-To jest twój pokój?- spytał ze zdziwieniem.
-A co nie może być?- zmarszczyłam brwi.
- Nie po prostu zastanowił mnie brak łóżka. Bo przeprowadziłaś się tu jak byłaś jeszcze pół wilkołakem i pół wampirem i potrzebowałaś snu.
- Spałam na dywanie, bo jest taki miękki.- powiedziałam głosem przepełnionym sarkazmem- Chociaż w pewnym sensie spałam na podłodze.- zrobiłam zamyśloną minę
- Na podłodze?
- No. Prawie, bo w pierwszym dniu jak się tu przeprowadziłam to spałam na łóżku, na które się rzuciłam a ono się połamało i spałam na materacu. Ale tak naprawdę to nie jest mój pokój. To jest tak jak by przed sypialnia- chłopak zrobił dziwne oczy.- uwierz ten dom jest pełen tajemnych przejść.- powiedziałam podchodząc do ogromnego portretu i uchyliłam go odkrywając drzwi do mojego królestwa.
- Zapraszam.- powiedziałam kokieteryjnie, przechodząc przez drzwi.
Edward uczynił to samo i zdziwił się na widok drugiego pokoju. Uchyliły mu się lekko usta.
Rozbawiona podeszłam do niego całując go namiętnie, przez co chłopak przebudził się z roztargnienia i odwzajemnił pocałunek.
Rozbawiona oplotłam jedną ręką jego szyję, a drugą złapałam go za koszulę ciągnąc za sobą w kierunku łóżka.
Obiema rękami z szyi, zjechałam na obojczyki wzdłuż ramion do kołnierza błękitnej koszuli.
Delikatnie zaczęłam rozpinać mu pierwsze guziki koszuli.
Gdy mój ukochany odczytał moje zamiary jego ciało zesztywniało a on przerwał pocałunek marszcząc brwi.
-Bello nie.
- Spróbuj. Przynajmniej spróbuj.- przełknęłam głośno ślinę, całując go ostrożnie w usta.- Pozwolę ci zaciągnąć się do absurdalnie drogiej uczelni w Londynie i nawet pozostawię bez komentarzu jeśli dasz komuś w łapę żebym się tam dostała, nawet bez zaświadczenia, że skończyłam liceum w Forks. Obiecuję ci, nigdy cię nie opuścić, nawet w sytuacjach, w których przeze mnie będzie wam coś zagrażało. Wyjdę za ciebie. Tylko spróbuj.- Chłopak popatrzył na mnie z wahaniem i z grymasem wznowił pocałunek, wplatając ręce w moje włosy i przyciągną mnie do siebie bliżej. 
Zaczęłam kontynuować swoje poprzednie zajęcie i odpinałam pozostałe guziki koszuli.
Zwycięstwo było piękne i uderzyło mi do głowy jak szampan.
Edward jedną ręką otulał mi policzek a drugą podtrzymywał w talii.
Utrudniało mi to troszkę sięgnięcie do guzików mojej bluzki. Utrudniało ale nie uniemożliwiało.
Nagle dłonie Edwarda zacisnęły się na mich nadgarstkach przygważdżając je do łóżka.
-Bello. Czy mogła byś być tak miła i przestać próbować się rozebrać?- wyszeptał patrząc mi w oczy.
-Ty chcesz to zrobić?- spytałam zdezorientowana zarzucając mu ręce na  kark.
-Nie dzisiaj.
Obdarował mnie jeszcze kilkoma delikatnymi całusami w policzek i szyję.
Czułam na sobie jego wzrok, przez co speszona spuściłam swój na pościel.
Westchnęłam głośno i usiadłam na łóżku rozplątując nasze nogi.
Zakłopotany chłopak uczynił to samo zapinając koszulę.
- Czyli nie chcesz ? W porządku.- spuściłam wzrok śledząc fakturę na poszewce.
- Wierz mi, że chcę.- powiedział szczerze, a ja wreszcie odważyłam się spojrzeć mu w oczy.- Tylko, że najpierw chcę się z tobą ożenić. To jest jedna zasada, której nie chcę złamać.- uśmiechną się do mnie.
-Czuję się jak czarny charakter z jakiegoś starego melodramatu – taki co podkręca wąsy i stara się przekabacić jakąś panienkę na złą stronę.- zaśmiałam się ponuro.
Edward jak by nigdy nic spojrzał na mnie ukrytkiem i pochylił całując mnie w obojczyk.
-Trafiłam?- zachichotałam cicho.- boisz się, że tracąc cnotę zejdziesz na złą drogę?- spytałam rozbawiona.
- Nie.- powiedział wtulony w mój bark.- po prostu to jest jedna zasada, której nie chcę łamać dopóki się z tobą nie ożenię. Wiem, że to nie jest nowoczesne myślenie.
- Nie nowoczesne. Prastare.
- Wiem. Ale w moich czasach było łatwiej.- zaśmiał się nerwowo.- Chodzilibyśmy na spacery z przyzwoitką i pili mrożoną herbatę na werandzie.- Wstał przełykając głośno ślinę.- może skradł bym całusa lub dwa. I pytając się wpierw twojego ojca o pozwolenie. Wręczył bym ci pierścionek..- popatrzył na mnie zestresowany.  Ukląkł na jedno kolano i wyciągną z tylniej kieszeni małe czarne pudełeczko.
-Isabello Mario Swan.  Przyrzekam kochać cię każdego dnia przez całą wieczność. Czy uczynisz mi ten wyjątkowy zaszczyt i poślubisz mnie?
W moim gardle pojawiła się nagle wielka gula uniemożliwiająca dopływ powietrza do moich płuc.
Edward przyglądał mi się uważnie a moja podświadomość ciągle darła się w moim mózgu:
- powiedz „tak” do cholery! On czeka na odpowiedź ! No rusz swój zacny tyłeczek!
Uśmiechnęłam się perliście ukazując zęby. Popatrzyłam mu w oczy.
-Tak!- powiedziałam melodyjnie i rzuciłam się na niego tak, że leżeliśmy teraz na podłodze.
Mój ukochany z wieloma uczuciami na raz i z wielkim uśmiechem na twarzy pocałował mnie namiętnie w usta.
- Kocham cię.- szepnęłam.
-Kocham cię.- odszepną wesoło i przytulił mnie z całej siły do siebie.
Delikatnie zsunęłam się z niego i usiadłam na podłodze. On uklękną przede mną i wsuną mi na palec pierścionek zaręczynowy.
Odruchowo spojrzałam na swój serdeczny palec. Znajdował się na nim srebrny pierścionek z dużym owalem wysadzanym małymi diamentami.
- No a teraz już musisz ze mną zamieszkać.- szepnęłam nie odrywając wzroku od  błyskotki.
Edward cicho się zaśmiał i pocałował mnie namiętnie w usta.
-I tak bym z tobą zamieszkał. Nawet gdybyś się nie zgodziła.
- Hymmm… jeszcze mogę zmienić zdanie.- powiedziałam śmiesznie ruszając brwiami.- A i skąd ty masz pierścionek?! Przecież od oświadczyn w Volterze nie rozstawaliśmy się na krok, a sam mówiłeś że nie masz pierścionka!.- popatrzyłam na niego podejrzliwie.
- Alice.- szepną. Jedno słowo a tak dużo tłumaczy- podrzuciła mi go do torby podróżnej. Przed wyjazdem najprawdopodobniej, bo to pierścionek zaręczynowy, który mój ojciec dał mojej mamie. Więc ma wartość sentymentalną.- uśmiechną się.
- Sentymentalną powiadasz.- uśmiechnęłam się do niego.- ten dom też ma wartość sentymentalną. Wychowało się tu kilka pokoleń Apelin’ów. Tłumacząc mój dziadek, który ten dom wybudował miał tak na nazwisko i moja mama też.- skrzywiłam się lekko po czym znów się uśmiechnęłam.- mówiąc o domu. Chodź pokaże ci wszystko.
Wstałam i podałam mu dłoń.
Chłopak wstał i ruszył za mną. Otworzyłam drzwi prowadzące do salonu na dole.
-Czekaj a my nie przyszliśmy tamtym wejściem?
- Tak. Ale tędy szybciej się dostaniemy do salonu.- mówiłam schodząc z pierwszego stopnia w dół.- mówiłam ci przecież że jest tu pełno ukrytych przejść.- uśmiechnęłam się tajemniczo.
Ruszyliśmy po schodach w dół, aż dotarliśmy do lustra. Odchyliłam go tak aby móc przeskoczyć przez otwór. Edward uczynił to samo.
-Bello. Jak to się stało że jesteś wampirem?- spytał.
- Wykrwawiłam się delikatnie mówiąc.- wzdrygnęłam się, a on popatrzył na mnie współczująco- A kiedy się obudziłam to byłam już wampirem.
-A co z Victorią?
- Nie żyje. Spotkałam ją na polowaniu. Sama najpierw mnie zaatakowała a ja się tylko broniłam- usprawiedliwiałam się.- no i może lekko ją sprowokowałam. Ale to była niewinna prowokacja!
Edward popatrzył na mnie zdenerwowany.
-No co?! A i jeszcze drobna sprawa. Gdy ją zabiłam słyszałam jak ktoś ją wołał. Ale do tej pory nie mam z niczym kłopotu to pewnie Victoria nie była dla tego kogoś bardo ważna.-  zauważyłam krzywiąc się odrobinkę.
-Że co?!
- Nie każ mi tego powtarzać. Proszę.- Edward cały się spiął i podszedł do mnie.
- Jak to ktoś ją wołał.
- Normalnie! Gdy wszedł na polane mnie już nie było. Podobnie jak ciała Victorii. W powietrzu unosił się tylko dym i tyle.
Spojrzałam na chłopaka niewinnie.
Wyglądał jak by mu miała zaraz żyłka na czole pęknąć.
- Edwardzie nic mi nie jest. Tobie też. I nic mi nie będzie.- powiedziałam przekonywującym głosem i patrząc mu się w oczy pogłaskałam go po policzku.
Mój ukochany troszkę się uspokoił.
-Wiesz. Po tym jak Aro nazwał no prawie nazwał mnie mieszańcem dowiedziałam się, że posiadam dwa dary! Rozumiesz dwa !- uśmiechnęłam się z tryumfem.- Jeden który kiedyś już miałam i nie możesz przez niego czytać mi w myślach przez co nawiasem mówiąc bardzo się cieszę, i posiadam umiejętność panowania nad żywiołami! Już objawiło mi się to raz, no dwa razy. I potrafię zapalić świeczkę!- powiedziałam zlustrowana.
- Jak chcesz możemy poćwiczyć nad resztą.- powiedział wesołym głosem.
-Ale na razie musimy odremontować dom. Bo nie chce podkreślam nie chcę żeby Alice maczała w tym te swoje chochlikowate palce.- wzdrygnęłam się na samą myśl pozwolenia Alice odremontować dom a Edward zaśmiał się ze mnie.- Nie śmiej się ze mnie.
-Przepraszam.- powiedział wciąż się śmiejąc.
- Podasz mi moją torebkę?- spytałam.- muszę zadzwonić do Alice i powiedzieć, że ją kocham za ten pierścionek.
Uśmiech poszerzył się na jego ustach . Pocałował mnie delikatnie i podał moją torebkę.
Beztrosko rozpięłam zamek grzebiąc w niej gdy nagle w oczy rzucały mi się ksiązki, które czytałam podczas lotu do Włoch.
Natłok wspomnień, które zaatakowały mnie w jednym momencie spowodował, że przestałam szukać komórki a mój wzrok zawiesił się w jednym punkcie.
-Bello? Co się dzieje?- spytał zaniepokojony Edward.
-Przypomniała mi się bardzo ważna rzecz.- powiedziałam stając do pionu.- jeszcze jeden członek mojej rodziny żyje. Jest wampirem. I jest uwięziony gdzieś tu w domu, w piwnicy.
-Że co?- przewał na chwilę- Bredzisz.
- Nie bredzę! Chodź sama bym się nie zdziwiła gdyby tak było!
Jednego dnia dowiedziałam się, że  mój dziadek zabijał wampiry w Londynie! A dokładniej to mój wuj! Kuba Rozpruwacz! Rozumiesz?! Moja matka wymordowała ich wszystkich bo próbowali zabić mojego wuja Harry i jakąś Elizabeth!
Jeżeli mi nie wierzysz to wszystko jest dokładnie opisane w pamiętniku mojego dziadka!
Musisz mi pomóc ich odnaleźć. To moja jedyna rodzina oprócz ciebie i reszty.- ostatnie słowa wręcz wyszeptałam.
-Masz jakieś dokładniejsze dane? Wiesz gdzie oni są?- spytał troszkę z lekką nutą zdenerwowania i szoku.
-Tak. Dziadek napisał ze uwięził Harry i Elizabeth w piwnicy do której można dostać się jedynie przez wejść znajdujące się w starej wierzbie…

___________________________

A i do świąt zostały już dwa tygodnie i dwa dni! Tak że...... WESOŁYCH DWÓCH TYGODNI I DWÓCH DNI PRZED ŚWIĘTAMI !!!!
Ja już żyję tym świątecznym duchem i mandarynkami.... Oj duuuuuużżżżoooo mandarynek.
I koniecznie napiszcie w komentarzach jak spędziliście andrzejki i czy mikołaj przyniósł wam dużo prezentów na mikołajki!


P.S.

Czy wy też już tak świętujecie? I śpiewacie prawie codziennie angielskie piosenki świąteczne?
Czy tylko ja tak świruję? XD  

11 komentarzy:

  1. Pocieszę cię: ja też jak nienormalna podśpiewuję sobie kolędy - polskie, angielskie, niemieckie... ;p wszystko
    a co do noci, to jestem szalenie ciekawa, co z tą piwnicą...
    No i szczerze mówiąc mam do cb nieco żalu :( Szkoda, że nie wymyśliłaś nieco innych dialogów,bo są zbyt podobne do tych z ,,Zaćmienia''
    Po za tym świetny rozdział :)
    Życzę wenki :D
    A jutro może dodam pierwszy rozdział na nowym blogu: przyszlosc-jest-niewiadoma.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Notka super, a ta piwnica, ciekawe...ogółem spoko ale tak jak mówiła Paulinee ciekawsze dialogi by się przydały. Przeczytałam ten rozdział z trudnością, gdyż mój kochany, mądry łepek mnie boli, ale przeczytałam! Czekam na nową notkę, i chciałam powiadomic cie o nowym blogu ogien-i-lod-blogspot.com zapraszam i czekam na komentarz od cb. Całuski i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Siemka ;p No to się zdecydowałam i założyłam 2-go bloga!
    http://przyszlosc-jest-niewiadoma.blogspot.com/
    Zapraszam na Prolog!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuje za dedykacje zacna Magdo i nie masz co przepraszać sama mam kilka problemów z komputerem, a co do twojej notki to wspaniała oprócz tego dialogu z zmierychu i pisz szybko bo w końcu chciałabym dowiedzieć się co z tą rodzinką Belli. Z niecierpliwością czekam na nn i życzę weny;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Suuuper rozdział.! Nic więcej nie powiem. ;p I dziękuję za dedyk. :) A co do świąt to chyba już wszyscy tak wariują. ;D U nas w szkole to tylko zapach mandarynki czuć. Także Tobie i Wam wszystkim życzę udanych tych 2 tygodni. :) Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Omg notka zajebista jak zawsze zresztą ;* Dziękuję za dedykację. Ja też śpiewam xD. I jem bardzo dużo mandarynek. Takie małe uzależnienie. A Mikołaj przyniósł słodycze, dużo słodyczy. A teraz zamiast spać to siedzę na parapecie, piję kakao i patrzę jak śnieg sypie <3<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję za dedykacje :) oraz czekam na ciąg dalszy opowiadania. Ta piwnica robi się bardzo interesująca ;)

    - Mała Mi

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział po prostu bajka nie mogę doczekać się następnej notatki i dzięki za dedykacje jesteś po prostu wielka , a co do świat to ja też mam taką świąteczną "fazę" : kolędy , prezenty i mandarynki i ta pachnąca choinka ... XD dobra rozmarzłym się pozdrawiam i życzę weny (o nowej notatce u mnie Cie powiadomię ):)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej ;p Zapraszam na Rozdział 1 na
    http://przyszlosc-jest-niewiadoma.blogspot.com/
    oraz Prolog na
    http://na-rozkaz-ara.blogspot.com
    :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej :D Na wszystkich moich blogach są nowe nocie
    na-rozkaz-ara.blogspot.com
    przyszlosc-jest-niewiadoma.blogspot.com
    inna-bellaswan.bloog.pl
    Zapraszam!!! :)
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej ten jeden moment jak Bella i Edward byli na tym łóżku to ściągnęłaś z książki "Zaćmienie"? bo tak jakoś mi sie skojarzyło:)
    Rozdział boski i nie mogę doczekać się reszty:)

    PS: Zapraszam do mnie na nn:D

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

http://www.youtube.com/watch?v=zvCBSSwgtg4