Tada ! Nowy rozdział :D Wena mnie przygniata i musiałam się wyprodukować ;] To chyba największe dzieło mojego życia. Znaczy opublikowane największe dzieło XD
Kocham was. No normalnie kooochammm... I wiecie co? Chyba jednak przedłużę tego bloga XD Wena zmienna jest. Dokładnie jak kobiety XD Ale o tym w nn :D
Z dedykacją dla wszystkich czytających a w szczególności dla Mlodej i Kisielka :*
Katarzyno. Trzymam cię za słowo, że mi pomożesz wymyślać zakończenie jak się zatnę :P Miłego czytania !
Wszyscy zebraliśmy się na jakiejś polanie zarośniętej trawą.
Pod czujnym okiem wujka, udało mi się
uporać z chwastami i zmniejszyłam je do wysokości trawy podwórkowej.
Stanęłam przyglądając
i przysłuchując się dokładnym instrukcjom Jaspera. Mówił o różnych skutecznych
chwytach. Czego unikać, a czego wręcz przeciwnie. Lecz ciągle nawiedzało mnie
dziwne uczucie. Dosłownie jakbym była obserwowana. Włoski jeżyły mi się na
karku jak w Tedy na spotkaniu z Laureatem.
Dziwne.
- Bella. Bella!- Usłyszałam wrzask Emmett przy uchu.- Obudź się śpiąca
królewno.
- Ja nie śpię.- Odparłam hardo- czy wy też czujecie to dziwne uczucie?
Dosłownie jakbyśmy byli obserwowani.
- Wydaje ci się.- Szepną Edward całując mnie w dłoń.
- Ej no.. Nie przy ludziach…- powiedział Em ze skwaszoną minę.
- Z tobą i Rosalie nie dało się wytrzymać jakieś trzy lata.- Edward popatrzył
na niego spod wilk.
- Oj dobra, dobra. Nie przesadzaj braciszku.- Powiedział ciągnąc mnie za rękę.
- Chodź Bells sprawdzimy cię.
- Czemu mnie?!- krzyknęłam zapierając się nogami, przez co zrobiłam rowki w
ziemi.- Czemu z tobą?!
- Chodzisz głowa w niebie.
- Nie niebie tylko chmurach!- Powiedziałam wyrywając się.
- Mniejsza z tym. Jasper cię wywołał do walki ze mną!
Stanieliśmy na środku.
- Jasper?- Spojrzałam błagalnie na szwagra.
- Nic nie poradzę. Em nalegał.
Westchnęłam i niespodziewanie zostałam rzucona do góry jak szmaciana lalka. Wylądowałam
na drzewie i po chwili gryzłam ziemię.
- Emmett!- Krzyknęłam- baranie ogarnij się! To tylko przyjacielska potyczka.
- Przyjacielskie potyczki nie istnieją!- Krzykną do minie z oddali.
- Nie?
- Nie!
- Sam tego chciałeś.
Wstałam otrzepując się z piachu. Przykucnęłam i przybrałam pozycję obronna.
Emmett przyjął to, jako wyzwanie i ruszył na mnie z mocą pociągu towarowego.
Gdy był już blisko zwinnie zrobiłam unik i podkosiłam go tak, że osiłek jadł trawę.
Oddaliłam się odrobinkę i znów przykucnęłam.
Mój szwagier podniósł się na łokciach i zaczął wypluwać ziemię z ust. Wszyscy zaczęli
się śmiać i chyba tylko ja byłam śmiertelnie poważna czekając na kolejny ruch
osiłka.
- Zabiję!- krzykną nacierając na mnie.
Uderzył we mnie a ja przyjęłam ten ruch. Odepchną mnie kilka metrów do tyłu, a
później rzucił nad siebie trzymając za dłonie. Nie puszczałam. Z uporem
trzymałam jego rękę, przez co zrobiłam salto i teraz z osiłkiem staliśmy do
siebie plecami.
Zrobiłam piruet wykręcając mu ręce i uderzyłam nim z całej siły o ziemię.
- Jeden zero dla mnie.- Powiedziałam rozbawiona kładąc na nim nogę jak na
trofeum.
- Żądam dogrywki.
- Nie Emciu. Teraz walczą inni.- Pomogłam mu wstać.
Usiadłam wygodnie na starym i spróchniałym pniu drzewa, który przyniósł Emmett
i przyglądałam się dalszym walkom. Edward zaczął walczyć z Carlisle. Zaczęli z
rozbiegu. Przybrany tata Edwarda chciał go podkosić, ale mój ukochany
przeskoczył nad nim zwinni, po czym wymierzył salwę uderzeń. W końcu powalił
lekarza i dumnie popatrzył na Jaspera.
- Pierwsza zasada, której nie wolno łamach- zrobił przerwę a Edward wylądował
na ziemi przygnieciony przez Carlisle- nigdy nie odwracaj się od wroga tyłem.
Wybuchnęłam śmiechem. Nieopanowanie zaczęłam rechotać wywołując śmieszną minę u
osiłka. Przez przypadek przechyliłam się do tyłu i upadłam na ziemię tak, że
tylko nogi zostały mi na kłodzie. Zaczęłam śmiać się jeszcze głośniej.
- Co? Jednorożce zaczęły ci patatajać w głowie w stronę morza?( nie mogłam się oprzeć kisielku XD
przyp.aut.) Potrzebujesz lekarza?- spytał Em ze śmiertelną powagą.
Przetarłam oczy z rozbawiania i przełknęłam ślinę.
- Em. Na pewno w stronę morza? A nie słońca?- przerwałam- Mniejsza o to. Pomóż
mi tylko wstać, a będzie dobrze.
Osiłek opodal mi rękę i podciągną mnie od góry.
Para walczących zmieniła się. Teraz był to Jasper i Alice.
Chłopak zrobił ruch nakazujący Alice zaczynać. Moja bratowa zwinnie wykonała
kilka ciosów, które odparował jej mąż. Po chwili złapał ją za rękę i wykonał
nią kilka piruetów, po czym przyciągną do siebie.
Gdy ich twarze były już blisko, Alice wyrwała się i uciekła na drzewo. Zdezorientowany
Jasper zaczął nerwowo rozglądać się do dokoła i w tym samym momencie, gdy
dziewczyna zeskoczyła na niego, on popatrzył w górę. To wyglądało bardziej jak
taniec a nie walka.
Następnie walczył Harry i Rosalie. To były serie uderzeń podobnych do
precyzyjnych i zabujczych wystrzałów z karabinu maszynowego. Nagle poczułam jak moje mięsnie samoistnie
się kurczą, a w gardle staje kula nie do przełknięcia.
Zobaczyłam jak zza krzaków zerka na nas kilka par błyszczących ślepiów.
Akcja potoczyła się nagle i bez ostrzeżenia.
Zza drzew wyłoniła się Swora wilkołaków, może z dziesięciu. Jeden, zdecydowanie
największy rzucił się na Harryego.
Nie panując nad swoimi odruchami przemieniłam się i ruszyłam do walki.
Uderzyłam w napastnika, gdy ten miał już zacisnąć swoje szczęki na gardle
mojego wujka. Odepchnęłam go na znaczą odległości. Byłam o wiele większa, chyba
o jakiś metr. Złoto brązowy wilk zaskamlał i otarł łapą pysk, po czym obnażył
zęby i ruszył na mnie.
Odparowałam atak z mocą nadjeżdżającego pociągu.
Gryzłam i drapałam. Wydzierałam kępki futra i skóry napastnika. Po pewnym
czasie poddał się i zmęczony upadł na ziemię, a ja przygniotłam go do ziemi .
Moja biała sierści była wręcz czerwona od krwi. Widziałam przerażenie w oczach
całej Swory. Bali się o przywódcę.
- Nawet nie próbujcie atakować! Bo skręcę
mu kark jednym ruchem.-warknęłam- czego
chcecie?- Krzyknęłam w myślach nawiązując z nim wszystkimi kontakt.
Użyłam głosu alfy, co nie było zbytnio bezpieczne.
-Weszliście na nasze terytorium. I
zabijacie ludzi! Musieliśmy zareagować!- Usłyszałam głos złoto brązowego
wilkołaka.
- My nie zabijamy ludzi! Ludzi zabijają ci,
których my chcemy zabić.- Krzyknęłam rozwścieczona
Atmosfera stawała się odrobinę lżejsza.
-Jak nie wy zabijacie, to kto?- Warkną-
Jesteście wampirami! Wampiry piją ludzką
krew!
- Są to wampiry, które chcą zabić nas. Za niedługo tu przyjdą. Właśnie się
przygotowujemy.
- Dlaczego potrafisz przemienić się w
wilkołaka?- Usłyszlam czyjś głos.
- Mój ojciec był wilkołakiem. Matka
wampirem. Stąd ta umiejętność- przerwałam- Za niedługo odbędzie się bitwa. Te wampiry zabijają ludzi z okolicznych
miast. A wam zależy na ludziach z miasta. Prawda?
- Tak. Ale czym wy się żywicie?
- Zwierzętami. Wracać. Pomożecie nam czy
będziecie patrzeć jak nas pokonują by później wybić cały Londyn?- spytałam.
- Kiedy przybędą?
- Za jeden dzień.
- Staniemy przy waszym boku.-Przerwał- ale
pod jednym warunkiem.
Moje mięśnie zesztywniały.
- Edward, co się dzieje?- Usłyszałam za swoimi plecami głos Carlisle.
- Powiedzieli, że staną przy naszły boku podczas walki pod jakimś warunkiem.-
wytłumaczył.
- Wyłaź z mojej głowy pijawko!- Krzykną
przywódca w myślach próbując się mi wyrwać.
Zareagowałam automatycznie obnażając ostre jak brzytwa zęby i przyciskając go
masywną łapą do podłoża.
- Nawet nie próbuj.- Rzekłam głośno i
wyraźnie- Jakie warunki?
- Nie będziecie polować na naszym
terenie, ani zmieniać ludzi. A jeśli złamiecie to prawo odejdziecie, albo was
zabijemy.
- Jego warunkiem jest nie żywienie się ludźmi na ich terenie i nie
przemienianie ich.- Powiedział ostrożnie Edward.
- Przystajemy na te warunki.- Powiedział spokojnie Carlisle.
Wycofałam się ostrożnie przyglądając się jak Głowa naszej rodziny rozmawiała z
przywódcą.
- Brawo, brawo.- Szepną Emmett
- Miamlam pozwolić by skrzywdził mojego wujka? Nigdy.- fuknęłam.
Edward obiją mnie ramieniem.
***
Wilkołaki pozostały nieufne w stosunku do nas. Nie przemieniły się w ludzi w naszym
towarzystwie i przyglądały się naszym treningom i słuchali rad. Po pewnym
czasie Harry wziął mnie na małą lekcję. Dowiedziałam się, że to ja wzywam te duszki.
Nieświadomie.
Opanowałam tę sztukę z niemałym trudem. Nauczyłam się panować nad ogniem i
potrafiłam spalać kępy traw i drzewa. Ale za nic na świecie nie mogłam podpalić
żadnej osoby! Próbowałam nawet na Emmecie! Skończyło się to tym, że wylądowałam
w jeziorze.
- Nigdy więcej nie próbuj takich rzeczy na mnie!- Krzykną śmiesznie
rozdrażniony.
Wszyscy śmiali się z całej sytuacji i słyszałam ciche poszczekiwanie
wilkołaków.
- Masz Edwarda! Jego torturuj!
- Sory. Ale i tak wiedziałam, że mi się nie uda. Nie rzucaj się!- zaśmiałam się
głośno, po czym podniosłam się z wody i stanęłam w niej. Wyciągnęłam z włosów
jakieś paskudztwo i rzuciłam go gdzieś
Warto poćwiczyć też i nad tym rzywiołem.
Na moją twarz wpełzł chytry uśmieszek. Skoncentrowałam się na jeziorze. Tafla
wody zadrżała lekko płosząc ze swojej powierzchni wszystkie owady. Zamknęłam
oczy i wyobraziłam sobie mackę wodną pełznącą po trawie.
- Bella, co ty robisz?- Usłyszałam zaniepokojony głos Edwarda.
- Testuję coś.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam cieniutką przeźroczystą „mackę” Pełznącą przez
trawę.
Kierowałam ją w stronę osiłka. Pełzła powoli, a Emmett stał jakby nigdy nic.
Po chwili dotarła do niego i owinęła się wokół jego kostki.
Zdezorientowany chłopak zaczął trzepać nogą.
Szarpnęłam ręką do góry i Em wyleciał w górę zawisając, kilka metrów, nad
jeziorem głową w dół, trzymany za kostkę przez mojego stworka.
- Cholera! Puść mnie! Mała, wredna, brązowowłosa istoto!- krzykną do mnie
wywołując śmiech zebranych.
- Na pewno?
- Tak!
- Dobra. Sam tego chciałeś.- Westchnęłam i opuściłam rękę od niechcenia.
Wodna „macka” roztrysnęła się tworząc małą mgiełkę a osiłek z łoskotem i szumem
spadł w dół wprost na środek jeziora.
Uderzenie o taflę spowodowało wielką falę, która oblała mnie od stóp do głowy.
Wymyło mnie na brzeg. Kiedy woda opadła zobaczyłam Emmett siedzącego po szyję w
wodzie. Jego głupia i lekko groźnawa mina była przezabawna. Zaczęłam się
nieopanowanie śmiać.
- Zapłacisz mi za to!- krzykną, a ja przestałam się chichrać i spojrzałam na
niego.
W tym samym momencie na jego głowę wskoczyła wielka i obrzydliwa ropucha.
Mój śmiech znów opanował las ogromnym echem.
- Zabiję!- Usłyszałam krzyk osiłka i plusk wody.
Zerwałam się na równe nogi i zaczęłam uciekać.
Pierwsza linia obrony- Edward. Schowałam się za nim i wyglądałam zza jego
pleców jak małe przestraszone dziecko.
- Oddawaj ją!- krzykną przemoknięty chłopak.
- Nie.- powiedział rozbawiony Edward.
- Dawaj!
- Dobra.
Mój narzeczony odsuną się zostawiając mnie bezbronną.
- Że co? Zostawiasz mnie?!
Krzyknęłam i zacząłem uciekać dalej. Wślizgiem wpadłam pomiędzy krzaki.
Słyszałam ciężki bieg Emmett. Był blisko. Zbyt blisko.
Po chwili poczułam jego dłoń na moim ramieniu.
Spanikowana zapanowałam nad drzewem i uderzyłam go z całej siły gałęzią. Potem
kolejną i kolejną.
Obejrzałam się za siebie. Emmett nie było, za to kilka metrów ode mnie stał
wielki zielony potwór z rogami. Groźnie sapał i warczał. Zaczęłam krzyczeć z
przerażenia, a z polanki dobiegł mnie śmiech.
Puściłam się pędem w tamtą stronę. Z krzykiem wpadłam na polanę, tym razem
chowając się za Jasperem.
- Ratuj.- Szepnęłam- goni mnie potwór leśny!- spanikowana zacisnęłam mu dłonie
na ramionach.
Po chwili usłyszałam głośne warczenie, dyszenie i sapanie.
Przełknęłam ślinę i cofnęłam się od Jaspera.
Usłyszałam jak wśród wilkołaków rozniósł się groźny pomruk. Cullenowie
przestali się śmiać i przybrali pozycje obronne.
Nagle drzewa zaczęły się lekko chwiać a spomiędzy nich wyszła zielona poczwara,
która z tej perspektywy nie wyglądała już tak strasznie.
Zieleń jej skóry to były liście, a poroże to dwie ogromne gałęzie. Czekaj…. To
nie żadna poczwara tylko Emmett!
Gdy wszyscy mieli się na niego rzucić on z piskiem małej dziewczynki zaczął
strzepywać z siebie liście. Wolałam go jednak w wersji z liśćmi. Teraz był cały
ubabrany błotem.
- Co ci się stało?- Spytała go Rosalie.
- To ona! To nie kobieta! To diabeł! Nasłała na mnie drzewa! Co chwilę
dostawałem z liścia od jakiejś rośliny! W końcu się przewróciłem! I to akurat w
błoto. Wszystkie liście przylepiły się do mnie, a gdy Bells mnie zobaczyła znaczyła
piszczeć jak dziewczynka.- powiedział uhahany od ucha do ucha.
- Ja w przeciwieństwie do ciebie jestem dziewczyną. I mam prawo piszczeć jak
dziewczynka.
- A kiedy ja piszczalem jak mała dziewczynka?- powiedział zakładając ręce jak
rozkapryszony bachor.
- Jakieś trzy minuty temu!
- Ahh..- Powiedział i wyglądał jakby duma uciekała z niego jak z dziurawego balonika
powietrze.- Misia na zgodę?
Spytał, gdy wyszłam zza Jaspera.
- Nie zbliżaj się.- Warknęłam oddalając się od niego.
- No nie bądź taka.- powiedział ściskając mnie w misiowatym uścisku.
- Puść mnie!
- Chłopak ze śmiechem wypuścił mnie z ramion i dumnie spojrzał na mnie.
Moja bluzka była cala ubabrana w błocie.
- I co? Z-a-d-o-w-o-l-o-m-y?
- I to bardzo.- powiedział śmiejąc się.
- Bello chodź. Nam już chyba wystarczy tych atrakcji jak na jeden dzień.
Edward objął mnie w pasie i przyciągną do siebie.
- Zgadzam się z tobą. Miłego treningu!- krzyknęłam na odchodne i już nas nie
było.
***
Byliśmy sami. W salonie. Edward grał miłą i spokojną piosenkę na fortepianie, a
ja przyglądałam mu się wygodnie usadowiona na sofie, bawiąc się ściągaczem
szarawej, wełnianej tuniki. (http://tuniki.pl/photos/k1304gy-modna-welniana-tunika-z-kimonowym-rekawem-2638002556.jpg)
Po chwili przestałam i oparłam głowę na ręce i spoglądnęłam intensywnie na
swojego ukochanego. Chłopak zatracony w muzyce nawet nie zwrócił na to uwagi.
Czy to możliwe, że możemy nie przeżyć jutrzejszego dnia? Możliwe jest to, że
nigdy nie poślubię tego jedynego i nie będę z nim żyć długo i szczęśliwie? A co
z moim wujkiem? Dopiero, co zasmakował życie i już musi je narażać. Dla osoby,
którą ledwo zna. Powinnam była zostawić Cullenów zanim doszło do czegokolwiek
pomiędzy mną i Edwardem. Jak mogłam być tak samolubna? Najlepiej dla wszystkich
było by gdybym poszła naprzeciw nim sama. Zginęłabym i nikt inny by nie
ucierpiał…
Nagle i niespodziewanie Edward uderzył w klawisze z taką mocą, że jeden pękł. Po
pokoju rozniosła się kakofonia dźwięków.
- Nawet o tym nie myśl!- krzykną rozwścieczony i wstał.- Nie możesz mi tego
zrobić!- krzyczał klękając przede mną, po czym otulił moja twarz swoimi
dłońmi.- Obiecałaś, że już nigdy mnie nie zostawisz!- w jego oczach widać było
wściekłość, strach i ból. Ból przed ponowną utratą.
Zszokowana patrzyłam mu prosto w oczy i pogłaskałam go po policzku.
- Obiecałaś!
- I dotrzymam obietnicy.- powiedziałam z niechęcią.- Skąd wiedziałeś, o czym
myślę?
- Myślałaś? Nie powiedziałaś?- spytał zdziwiony wciąż trzymając moją twarz.
- Myślałam.- zesztywniałam i odciągnęłam jego dłonie od mojej twarzy, ściskając
je swoimi delikatnie.
- Jak to zrobiłeś?
-Co?
- Jak wkradłeś się do mojego umysłu?
- Nie wiem. Grałem, a po chwili usłyszałem jak mówisz o tym, że najlepiej dla wszystkie
było by gdybyś poszła, naprzeciw nim, sama. Zginęłabyś i nikt inny by nie
ucierpiał…
Zesztywniałam patrząc na niego przepraszająco.
- Cieszę się, że to usłyszałem. Nie mam pojęcia, jak, ale przynajmniej mogę
odwieść cię od tego głupiego pomysłu.
Wtuliłam się w niego chlipiąc.
- Jak zwykle narażam na niebezpieczeństwo osoby, które kocham. Dlaczego śmierć
idzie za mną jakby była mi przeznaczona od zawsze?- szeptałam szlochając.-
Edwardzie ja nie chcę umrzeć. Chcę żyć. Z tobą z Alice, Rosalie, Esme, Emmet’em,
Carlisle i Jasperem! Ze swoim wujkiem i jego żoną! Chcę żyć i być z tobą. Wyjść
za ciebie. Pozwolić ci nawet wywlec mnie nie wiadomo gdzie na podróż poślubną.
Nawet w miejsce, którego nie ma na mapie świata.
Edward objął mnie mocno i pocałował namiętnie. Jak nigdy.
- Wszystko będzie dobrze.- wyszeptał w moje usta, po czym wznowił pocałunek.
Uniósł mnie i ruszył po schodach na górę.
Jakimś cudem zamkną na klucz drzwi do naszego „salonu”, po czym przeszedł do
sypialni.
Ułożył mnie delikatnie na łóżku i zaczął jeździć dłońmi po moim ciele. Nie
zastanawiając się długo zarzuciłam mu ręce na szyję i nogi na biodra przyciągając
go do siebie.
Poczułam jak jego zwinne ręce wsuwają się pod sukienkę i delikatnie masują
skórę brzucha.
Wiedziałm, co chce zrobić. Złamać postanowienie… Nagle ogarnęła mnie panika
paraliżująca cale moje ciało.
Przestałam go całować i odepchnęłam go lekko od siebie.
-Edwardzie. Nie.- powiedziałam stanowczo patrząc mu w oczy.
- Myślałem, że tego pragniesz.
- Pragnę, ale chyba wolę poczekać z tym do ślubu. Nie chcę aby doszło do tego tylko
dla tego, że chcesz poprawić mi humor.- szepnęłam wtulając się w jego tors.- na
przekór swojemu postanowieniu.
Edward westchnął głośno i przytulili mnie do siebie głaszcząc po włosach.
- Ehh… kobieta zmienną jest.- zaśmiał się całując mnie w czubek głowy.- i właśnie
dla tego was kochamy.
Zachichotałam cicho i zamknęłam oczy wtulając się w niego mocniej.
Moje kochane dzieci! Z wyprzedzeniem. UDANEGO DNIA DZIECKA !! :D
Rozdział super, a zwłaszcza ta akcja z Emmettem. Normalnie padłam ze śmiechu :D
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i wspaniałych prezentów na Dzień Dziecka.
Katherina
świetne! oczywiście akcja z Em'em i ja leżę ze śmiechu! no bomba!
OdpowiedzUsuńCały rozdział super nie mogę doczekać się nn!
pozdrawiam Liv/Livkiii
Rozdział fenomenalny, a jak Emmettowi żaba wskoczyła na głowę to naprawdę się ubawiłam :D
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i weny
Ps. jak mogłaś mnie nie poinformować o nn ?? Będą wkopy ;]
Rozdział jest boski moja ty wariatko :**
OdpowiedzUsuńJak zawsze się nie zawiodłam i uśmiałam z akcji z Emmettem :)
Mam nadzieję, że nn wstawisz równie szybko :)
Pozdrawiam gooooorąco i życzę weny :**
Zwariowana Natalia :**
Rozdział świetny.!!Czekam na nn !!
OdpowiedzUsuńBeata ;)
Dzięki za życzonka :P
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo zabawny a najbardziej te akcje z Emmettem :) Boki zrywać!
Pomoc ze strony miejscowych zmiennokształtnych, jeszcze by się wilkołaki z La Push(czy jak to się pisze) przydały:D
Czekam na następne rozdziały i zapraszam do mnie :)
Cud miód i maliny XD Cudowny rozdział!!!!!OMG!!!!:P:P:P:P Jestem strasznie ciekawa jak to wszystko się dalej potoczy ??;Jestem zachwycona z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział:) oby był w miarę szybko bo już nie mogę się doczekać!!!!!!:)Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ! Ahoj piraci! Odnaleziony jeden skarb, płyniemy dalej! :**
OdpowiedzUsuńZrób korektę.
OdpowiedzUsuńNie : w stronę morza, tylko w stronę zachodzącego morza
w tym zachodzącym morzu tkwi magia znaczenia ;D
Spoko, mi się bardzo podoba ;D
I dzięki ;*
A ta akcja z Emmettem, super ;D Żabka ;D
ciekawi mnie jak Edwardowi udało się odczytać myśli Belli,
no nic, to zostanie tajemnicą, aż do następnego rozdziału ;D
A teraz
: My Little Pony, My Little Pony
Ahh ahh ahh ahh…
My Little Pony
I used to wonder what friendship could be
My Little Pony
Until you all shared its magic with me:
Big adventure, tons of fun,
A beautiful heart, faithful and strong,
Sharing kindness, it's an easy feat,
And magic makes it all complete!
You have My Little Ponies
Do you know you're all my very best friends?
;Dhahahaha ostatnio mam fazę,
bo przyjaciółka, kazała mi obejrzeć wszystkie 3 sezony tego czegoś,
wciąga jak nie wiem ;/ ale, skończyłam i czekam na 4 sezon;D
Weeee
My Little Pony, My Little Pony
Ahh ahh ahh ahh…;D
Ehhh.. :D Teraz będę przez Cb śpiewać XD
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny! :) Walka Belli z Emmetem - po prostu epickie. Scenka z Zaćmienia i ten tekst Jaspera znów powalił mnie na łopatki i śmiałam się jak nienormalna! :D Haha! "Ratuj! Goni mnie potwór leśny!" Nie wierzę po prostu. Kocham to! :D Och, co by tu jeszcze? To jak to w końcu było z tym Edwardem? Wkradł się do jej umysły czy nie? :P Żądam wyjaśnień! :P I ta reakcja Edwarda na te słowa. Ten ból, rozpacz i strach! Ta stanowczość w jego głosie (którą sobie wyobraziłam)! Przepiękne! :) Och, pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńWeny, czekam na nn z niecierpliwością :) Pozdrowionka ;)
Rozdział jest świetny! Prześwietny! Nic dodać nic ująć :D Podoba mi się baaaaardzo! Kiedy kolejny rozdział????????Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!
OdpowiedzUsuńBlog jest świetny,!!!!!!! pochłaniam go- czytając-go- raz w tygodniu:) Wchodzę i sprawdzam po kilka razy dziennie czy jest nowy rozdzialik. Kiedy kolejny rozdział??? :D Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny , cudownie , że masz wenę , bardzo się z tego cieszę i czekam z niecierpliwością na nn .
OdpowiedzUsuńBuziaczki :)
Hahahaha! Cudne! Emcio dooooostał wycisk! XD
OdpowiedzUsuńMmmmmmhhhhh nie mogem siem dociekać bitfy!!!!!!!!
Niech wena bd z Tobą
Buziaczki ;D
Bardzo fajny rozdział, jak i całe opowiadanie :) Zapraszam do siebie renesmeecullen-5czescsagi.blog.pl
OdpowiedzUsuńAnia