Okazję na koniec świata ! XD
Znaczy nn na koniec świata!
Z dedykacja dla wszystkich, czytających mojego bloga, którzy przeżyli XD
Życzę miłego czytania nn :*
_____________________________________
Założyłam na siebie o wiele wygodniejsze czereśniowe rurki i fioletowy sweter z okrągłym dekoltem.
Podwinęłam rękawy i wsunęłam na nogi byle jakie trampki.
Wyszłam z garderoby łapiąc pod rękę
Edwarda ubranego w jeansy i niebieską koszulę.
Pewnie wyszliśmy na pole i w wampirzym tempie pobiegliśmy do starej wierzby
przy jeziorze.
Słońce zachodziło i było widać coraz mniej. Chociaż mi nie powinno to
przeszkadzać.
Nigdzie nie było widać ani śladu po jakichkolwiek drzwiach.
Zwinnie wspięłam się na drzewo przyglądając się odgałęzieniom.
Edward również się wspiął pomagając w poszukiwaniach.
-Nic nie widzę. – powiedziałam zrezygnowana stukając pięścią w korę.
-Bella! Tu coś jest!- krzykną Edward.
W wampirzym tempie ruszyłam do niego przeskakując z gałęzi na gałąź, jak
latająca wiewiórka.
Była to krata zarośnięta korą drzewa.
Z całej siły uderzyłam w metalowe wrota nogą, przez co spadły w dół uderzając o
podłoże.
W środku znajdowała się drabina.
Niepewna chwyciłam za nią.
Była nawet w dobrym stanie.
Ruszyłam zaraz za Edwardem, który nalegał by iść jako pierwszy.
Na dole było ciemno i nieprzyjemnie.
Szliśmy przez korytarz, z którego sufitu zwisały korzenie drzew.
Nagle poczułam to dziwnie przyjemne uczucie, które nakazywało mi skupić się na
rzeczach w środku.
Na ścianach zauważyłam pochodnie.
Skupiłam się na nich a one po pewnej chwili zajęły się ogniem oświetlając
drogę.
Edward popatrzył na mnie zszokowany a ja wzruszyłam ramionami i schwyciłam go
za dłoń.
Szliśmy jeszcze dosyć długo, po czym weszliśmy do pomieszczenia z kratami.
Rozejrzałam się dookoła.
Wszędzie czuć było wampiry.
W końcu moją uwagę przykuł mężczyzna i kobieta siedzący pod ścianą. Jak przypuszczam Harry i Elisabeth*. Oboje mieli
kołki wbite w klatki piersiowe.
Wyglądali jak by ktoś odparował z nich całą wodę. Pomarszczona skóra która
przykrywała same kości.
Mieli otwarte oczy, którymi uwarzenie się nam przyglądali.
Podbiegłam do mojego wuja wyciągając mu kołek z serca. Edward uczynił to samo
tylko że z kobietą o rudych włosach.
Oboje wzięli spazmatyczne wdechy.
-Wujku Harry?
Uśmiechnęłam się.
- Może ja wezmę jego a ty weź ją.- podsuną Edward.
Posłusznie wzięłam Kobietę na ręce. Była takiego pokroju jak Alice. Może
drobniejsza. Edward zaś wziął mojego wuja pod ramię prowadząc go .
Z wielkim bananem na ustach ruszyłam do domu.
Biegłam tak szybko jak tylko umiałam.
Edward ledwo mnie doganiał.
Wprowadziliśmy dwójkę nowych do salonu usadawiając ich na starej kanapie.
- Idę po świeżą krew. Zaraz będę.- powiedziałam całując go w policzek.- pilnuj
ich.
Wybiegłam z domu do lasu, w rękach trzymając dwie plastikowe butelki.
Od razu wyczułam coś smakowitego.
Były to dwa niedźwiedzie.
Szybko i bezwzględnie skręciłam im karki powalając oba stworzenia na ziemię.
Wgryzłam się w szyję jednego z misi po czym przystawiłam gwint butelki napełniając ją do większej połowy. Z drugą zrobiłam to samo i już miałam
prawie dwie butelki.
Zakręcając butelki znów poczułam to dziwne uczucie i niedźwiedzie leżące na
trawie podobnie jak sarna z mojego ostatniego polowania otrzepały się i zwiały
z polany.
Czemu ja jestem taka dziwna?- spytałam się w myślach.
Wstałam szukając kolejnej ofiary.
Nagle wiatr przywiał smakowity zapach pumy.
Edward też musi coś zjeść. Ma czarne oczy.
Ja jeszcze wytrzymam.
Tak jak poprzednio spuściłam krew zwierzęcia do butelki i ruszyłam w stronę
domu.
Gdy dotarłam do dworku wzięłam trzy szklanki i nalałam do nich po równo krwi.
-Masz Edward. Wypij.
- Nie potrzebuję.
- Potrzebujesz. Masz czarne oczy.- powiedziałam mierząc go wzrokiem.
-A ty ?
-Zjadłam podczas polowania.- skłamałam z kamienną twarzą. Szczęście jest dziś po mojej stronie. Mam jeszcze złote oczy dzięki czemu Edward nie mógł jednoznacznie sierdzić, czy kłamię.
Biorąc jeden z trzech
kubków, podeszłam wpierw do wuja, który na widok krwi najwidoczniej się trochę ożywił.
Wlałam mu trochę do ust pozwalając aby powoli przełkną.
Przystawiając kolejny raz nie musiałam czekać aż przełknie.
Pił szybko i zachłannie.
Po dwóch kubkach był już w stanie sam utrzymać szklankę.
Elizabeth też otrzymała krew.
Oboje wyglądali już o wiele lepiej.
Nie było już widać kości a skóra wyglądała tak jak powinna.
Ich oczy z czerni powoli robiły się złote.
Opróżnili całe dwie butelki świeżej krwi i wszystkie moje stare zapasy.
- Gdzie Renee ?- pytał w końcu mój wuj.- Musimy powstrzymać mojego ojca! Bo
Volturi się nim zajmą.-rozglądał się po pokoju rozbieganym spojrzeniem.
Próbował
wstać, ale uniemożliwiłam mu jakikolwiek ruch, przygwożdżając go do kanapy.
- Moja mama nie żyje.- wystękałam troszkę zasmucona.- podobnie jak twój ojciec
i rodzeństwo.
- Jesteś jej córką?- odezwała się pierwszy raz
Elizabeth.- Nie możliwe. Widzieliśmy się z nią kilka dni temu!-
powiedziała oskarżycielsko.
-Chyba kilka set lat temu.- Edward powiedział troszkę zdziwionym tonem.
- Tak jestem jej córką. Mam na imię Izabella ale wolę Bella.- uśmiechnęłam się
promiennie.
- Który mamy wiek?
- XI a dokładniej 2012 rok.- wytłumaczyłam powoli.
-Skąd się dowiedziałaś, że jesteśmy w piwnicy?- Spytał Harry.
- Gdy wyjechałam na kilka dni z jednego z pokoi wzięłam pamiętnik. Jak później
się okazało mojego dziadka czyli twojego ojca. Było tam wszystko opisane.
- Co się stało z moją Rodziną? Z Ojcem ? Matką?
- Jak się dowiedziałam. Moja mama ich zabiła. Chciała was odzyskać a mój
dziadek tego nie pojmował.- powiedziałam trochę smutna.
-Zabiła?
-Tak. Musiała jakoś zmusić dziadka do tego żeby was oddał. Ale dla niego najwyraźniej nie liczyła się rodzina.- wzruszyłam ramionami.
- Co się stało z Renee ?- spytała
rudowłosa wampirzyca.
- To jest dość długa i poplątana historia.- skrzywiłam się.- Ale nie powiem wam
niczego bo najpierw musicie coś zjeść. Widać że jesteście głodni. Niestety
wszystkie zapasy krwi w domu się skończyły i musimy iść na polowanie.-
przerwałam- dacie radę sami zapolować?
- Charakter masz po matce.- powiedział uśmiechnięty wujek Harry.- młoda
szantażystka.
-Dokładnie taki sam- uśmiechnęła się do niego
Elizabeth.
Zachichotałam cicho pod nosem i pomogłam im wstać.
* * *
-Trzymajcie się blisko domu. Mam nadzieję że znacie ten las. Nie zbliżajcie się
do ludzi.
Gdy skończycie spotkamy się na polanie leśnej położonej tak z 500 metrów na zachód od
domu. Na pewno traficie.
Rozdzieliliśmy się.
Ja pobiegłam za Edwardem natrafiając na stado saren na polanie, na której mieliśmy się spotkać z moim wujem i
Elizabeth.
Usiadłam po turecku na środku patrząc na Edwarda, który kończył jeść.
- Czemu się tak patrzysz?- spytał obnażając swoje zęby w szerokim uśmiechu.
- A co nie mogę?- odwzajemniłam uśmiech poklepując miejsce obok siebie.
Chłopak wesoło usiadł obok mnie.
Pogłaskał mnie po policzku z ogromnym bananem na twarzy.
- Co?
- Jesteś cała we krwi. Wiesz o tym?- powiedział pokazując mi swoją dłoń na
której znajdowało się odrobinkę krwi.
- Byłam brudna? Czy ty mnie wybrudziłeś.- bardziej stwierdziłam niż spytałam.
- Dokładnie.
Starłam sobie dłonią krew z policzka, po czym wytarłam ją w bark Edwarda.
- Wiesz że masz koszule wybrudzoną krwią? Taki stary a nadal nie nauczył się
jeść- powiedziałam uśmiechając się figlarnie.
Przybliżyłam się do niego, delikatnie muskając ustami jego wargi.
-Ale wiesz że nawet pomimo tego, że odnalazłam wuja i tą Elizabeth, pojedziemy na
zakupy, bo nie chcę żeby Alice maczała swoje zacne pazurki do wystroju wnętrz?
Bo jak ja ją znam to ona nie skończy tylko na swoim pokoju, ale wyjdzie o wiele
dalej poza jego ramy.
- Już myślałem że zapomniałaś pani Cullen.- uśmiechną się do mnie całując mnie
namiętnie.
- Nie zrezygnuję z mojego starego nazwiska.
- Nie ważne jest dla mnie nazwisko.- przerwał podpierając się łokciami.
Usiadłam na nim bawiąc się kołnierzykiem jego koszuli.
-Tak? A co jest dla ciebie najważniejsze?
- Najważniejsze jest dla mnie to, aby związać się z tobą na wszystkie możliwe
sposoby.- pocałował mnie w dłoń na której znajdował się pierścionek.- i nie mam zamiaru na nic czekać.- tym razem jego pocałunek wylądował na mojej czyi.
-Zaczynając od…- nie dane było mi dokończyć bo na polanę wszedł mój wuj
trzymając za rękę Elizabeth.
- Oh... Tak nie przystoi młodym damom. A gdzie przyzwoitka?- spytał dość poważnym
tonem.
Zachichotałam wstając z Edwarda i pomagając mu przy tym wstać.
-Mamy XI wiek. Teraz już nie ma przyzwoitek.- uśmiechnęłam się wtulona w
swojego narzeczonego.- i chyba tylko ja nie żyłam w czasach, w których były
przyzwoitki.-zmarszczyłam brwi rozbawiona.- A wy ? Też powinniście mieć
przyzwoitkę. W końcu puściłam was samych. A teraz wracacie trzymając się za
ręce.- zaczęłam śmiesznie ruszać brwiami wywołując na ich twarzach zawstydzenie
i zakłopotanie.
-Wracając. Najedliście się do syta? Bo jak nie to was z tego lasu nie
wypuszczę.
- Tak. Upolowaliśmy kilka saren. To wystarczy.- uśmiechnęła się El.
Wujek Harry oplótł ją ręką w tali i przyciągną do siebie delikatnie.
Dopiero teraz zwróciłam uwagę na ich ubrania.
Wujek miał na sobie stare, wypłowiałe spodnie z bardo ciemnozielonego
materiału. Białą koszule poplamioną świeżą krwią i surdut w barwie spodni.
Elizabeth zaś miała założoną błękitną ( tak przypuszczam ) długą gorsetową
sukienkę zapinaną pod samą szyję.
-Wracajmy. Przydałaby się wam szczerze mówiąc długa kąpiel i nowe ubrania.-
przerwałam- bo te- wskazałam na nich podbródkiem.- raczej nie nadają się do
używania.
Po niedługim czasie dotarliśmy do dworku.
Gestem ręki wskazałam na schody.
Wszyscy posłusznie ruszyli w kierunku który pokazałam.
Wprowadziłam ich do pokoju z obrazem.
- Rozgłoście się.- uśmiechnęłam się perliście.- Ja zajmę się Elizabeth. A ty
Edwardzie wujkiem Harrym. Już mówię że na razie my zajmujemy łazienkę.
Możesz mu pokazać co nieco z technologi i wytłumaczyć co niektóre rzeczy. W
końcu jesteście prawie z tej samej
epoki.
- Oj nie przesadzaj.
Pokazałam mu język i pociągnęłam moją hymmm.... przyszłą cioci albo ciocię do łazienki.
- Łał. – wydała z siebie cichy okrzyk zachwytu.
Uśmiechnęłam się na jej reakcję i napuściłam wodę do wanny.
Wlałam kilka rodzajów olejków.
- No to tak. To jest szampon do mycia głowy i mydło do umycia ciała.-
wskazywałam po kolei fiolki z płynami.- Tu masz ręcznik.- mówiłam wyciągając go
z szafki.- Gdy się umyjesz to owiń się w niego i mnie zawołaj. Poszukam dla
ciebie jakiegoś ubrania.- uśmiechnęłam się wychodząc z łazienki.
- Miłej kąpieli- rzuciłam na wychodne, po czym zamknęłam za sobą drzwi.
Sytuacja w pokoju do którego weszłam troszkę mnie rozbawiła.
Edward z Harrym siedzieli na kanapie. Wujek trzymał w ręce komórkę Edwarda
przyglądając się jej jak by była jednorożcem ! Dosłownie!
Rozbawiona zaśmiałam się pod nosem i poszłam do garderoby.
Przeglądałam dokładnie wszystkie pułki w poszukiwaniu jakiegoś ubioru dla
Elizabeth. Może spodnie i zwykła koszulka? Nie. Zapewne w jej czasach tylko
mężczyźni chodzili w spodniach. Przydała by się jakaś sukienka.
Sięgnęłam po drewniany wieszak na którym powieszona była ładna czerwona koronkowa sukienka do połowy uda.
Hymn… może w tamtych czasach nie było czegoś takiego, ale myślę że jej się
spodoba.
Pomimo różnicy wieków wydaje się dość nowoczesna.
Położyłam sukienkę na krześle a sama zaczęłam szukać czegoś dla siebie.
Wygrzebałam z szafy białą koronkową sukienkę do połowy uda. W pasie miała mały wąski pasek w kokardką. Na wierzch zarzuciłam musztardowy sweterek a na nogi włożyłam długie szare podkolanówki po wyżej kolana.
Wybrałam jeszcze dla siebie i dla cioci buty.
Dla mnie proste żółte balerinki a dla niej balerinki w kwiatki.
Delikatnie przeczesałam swoje włosy szczotką i odrzuciłam je do tyłu tak by mi
nie przeszkadzały.
Z całym ekwipunkiem ruszyłam do pokoju z obrazem.
usiadłam obok Edwarda, który z zapałem tłumaczył coś Harremu.
- I tak to właśnie działa- powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Intrygujące.- powiedział zszokowany wujek obracając komórkę w swoich
dłoniach.
Nagle zadzwoniła a przestraszony Harry upuścił ja na kanapę.
- Co to za diabelstwo?!- ze śmiechem spojrzałam na wyświetlacz na którym
wyświetlał się napis- Alice dzwoni.
-Alice. Ciekawe czego chce.- zamyśliłam się.
- Nie wiem. Ale wiem że jeśli nie odbiorę to będzie ze mną źle. Przepraszam na
chwilkę.- przeprosił uprzejmie i wyszedł z pokoju.
- Kto to Alice?
- To przybrana siostra Edwarda. Miła i dość szalona. Jest jeszcze Carlisle i
Esme. Jego przybrani rodzice. Przemili ludzie.- powiedziałam z wielkim
uśmiechem na twarzy.
-Jest jeszcze Jasper, mąż Alice. Emmet i Rozalie też para. Emm na pierwszy rzut
oka wydaje się groźny ale taki w rzeczywistości nie jest. Jest jak duże
dziecko.
-Ciekawe.
- Mają za niedługo się tu w prowadzić. Teraz mieszkają jeszcze w Forks.
Podobnie jak ja kiedyś. Uciekłam od nich, a potem spotkałam na balu w Volterze. A czemu uciekłam? Bo zagrażała mi Victoria. A
jak zagrażała, mi to równocześnie mojemu narzeczonemu i jego rodzinie.-
przerwałam- reszty mówić nie będę bo wiąże się to z moim tatą i mamą a mówić ci
historii śmierci moich rodziców nie będę bez Elizabeth.- powiedziałam dumna ze
swojego monologu.
- Jesteś identycznie wygadana jak swoja matka. Ona też nie potrafiła zamknąć
swojej buzi przez co często dostawała naganę od matki.
-Bello?- usłyszałam ciche wołanie.
-Już idę! Minutka!- powiedziałam i
spojrzałam na wuja Harry.
- Kim jest dla ciebie Elizabeth?- spytałam wesoła.
- Elizabeth jest moją narzeczoną.
- Okey. Idę jej pomóc w ubraniu się.
Wstałam z kanapy, posyłając wujkowi miłe
spojrzenie i zapukałam do drzwi uchylając je.
- Proszę. Załóż to i powiedz kiedy będę mogła wejść.- Podałam jej przez
uchylone drzwi sukienkę i bieliznę.
Oparłam się o drzwi.
-Naprawdę mam to założyć?- usłyszałam jej przerażony głos.
-Tak.- uśmiechnęłam się patrząc na zdziwionego wujka Harry.
-Ale…
-No wkładaj.
Po pięciu minutach mogłam już wejść.
Dziewczyna stała przy lustrze przyglądając się swojemu odbiciu.
- Wyglądam strasznie.- stwierdziła.
- Właśnie że nie. Wyglądasz pięknie! Musisz się tylko przyzwyczaić do stylu.-
uśmiechnęłam się do niej.- Siadaj.- wskazałem jej gestem ręki krzesło.
- Co będziesz robić?
- Zobaczysz.- uśmiechnęłam się biorąc do ręki suszarkę do włosów.- Tylko się
nie przestrasz. Może nie było takiego czegoś w waszych czasach ale w XI wiek to
najlepsza przyjaciółka kobiety. Uwierz.
Włączyłam suszarkę susząc i rozczesując włosy El.
Dziewczyna nie potrzebowała makijażu. Była piękna sama w sobie.
Czerwone usta i długie czarne rzęsy.
- Ciesz się że nie ma tu Alice. Siostry Edwarda. Ona by dopiero cię wymęczyła.
I zamiast takich butów.- mówiąc to pokazałam jej kwieciste balerinki.- Dostała
byś za pewne szpilki na 10cm obcasie.
Dziewczyna stała przyglądając się swojemu odbiciu, przez co ja miałam czas na
nalanie kolejnej kąpieli.
Z łazienki pierwsza wyszła narzeczona mojego wujka.
Usiadła obok Harry wywołując na jego twarzy duży uśmiech.
Chłopak pogładził ją po policzku.
Wyszłam cicho z salonu dając im chwilkę intymności.
Udałam się do garderoby z której wyciągnęłam jakąś niebieską koszulę i spodnie
Edwarda.
Gdy wyszłam sytuacja w salonie odrobinkę mnie zawstydziła.
Harry całował Elizabeth. Odchrząknęłam znacząco, przez co para zakochanych
odskoczyła od siebie jak poparzeni.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Wujku…
- Mów mi po prostu Harry.
- A więc Harry.- powiedziałam wręczając mu do rąk ubrania.- Kąpiel czeka.
Znajdziesz tam mydło i szampon. Powinieneś sobie poradzić.- uśmiechnęłam się do
niego dodając mu odwagi.- Jeszcze będziesz miał czas żeby nacieszyć się swoją
lubą. A teraz marsz do kąpieli.-
Każdy wyraz mówiłam z lekką nutka rozbawienia.
Po paru minutach zostałam sama z Elizabeth w salonie.
A gdzie Edward? Jeszcze nie skończył rozmawiać z Alice?
-El przepraszam cię na chwilkę. Zaraz przyjdę.- uśmiechnęłam się do niej
wychodząc z pokoju.
Zeszłam schodami w dół nasłuchując głosu Edwarda.
-Alice! Uspokój się! Bella będzie zła! I to aż z dwóch przyczyn.
-…
-Alice!
-…
-Dobra spróbuje.
-…
- Tak.. tak pa
Chłopak rozłączył się i najprawdopodobniej usiadł na kanapie.
Oparłam się o framugę.
- Dlaczego będę zła?- spytałam zwracając na niego swoją uwagę.
-Słucham?
- Przepraszam. Usłyszałam ostatnia wymianę zdań.
usiadłam obok niego patrząc mu w oczy.
- A więc?
-Alice się za nami stęskniła.
- Tak? Przecież nie minęły nawet dwa dni.- stwierdziłam rozbawiona.
- I z tego powodu Alice już do nas jedzie.- powiedział oddzielając od siebie
ostatnie cztery słowa.
- W jakim znaczeniu już? Że po jutrze tak ? Do jutra zdążę jeszcze przynajmniej uporządkować salon tak że damy
radę.- uśmiechnęłam się do niego.
- No właśnie nie. Alice z Jazem są już w samolocie.
-Że co!?
- No właśnie.- uśmiechną się do mnie.- więc nici z samodzielnego remontu domu.
Przestałam oddychać i zacisnęłam mocno ręce w pięści.
- Bells. Skarbie oddychaj.- Edward złapał mnie za ściśniętą dłoń rozprostowując
ją.- Będziemy nad nią czuwać i jeżeli
zacznie przeginać to ją powstrzymamy.- pocałował mnie w wewnętrzną część dłoni.
Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech po czym wtuliłam się w Edwarda, rozkoszując się jego słodkim zapachem.
- Może rzeczywiście nie mam powodu żeby się tak bardzo denerwować. Z drugiej
strony, ja też się za nią strasznie stęskniłam.
- Czyli nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.- Edward pocałował mnie we
włosy.
- Idę do Elizabeth bo obiecałam jej, że zaraz przyjdę.
- Pójdę z tobą.
Pomimo wielkich obaw związanych z szybszym przyjazdem Alice, uśmiechnęłam się i
wtulona w Edwarda ruszyła do swojego pokoju.
________________________________________*- pomyślałam, że dodam ich zdjęcia by ułatwić wam sobie ich wyobrażenie :)
A więc nwm, czy dodam jeszcze kolejne nn przed świętami więc:
Życzę wam wszystkiego co najlepsze! Dużo szczęścia, pomyślności i pieniędzy!
Dobrego karpia, zaj*bistych prezentów pod choinką, dużo dobrych ocen, grosza w pierogu i w ogóle czego tylko pragniecie!
P.S.
A i jeśli ktoś lubi, to dużo, dużo, dużo gruzu w zupie, w uszkach i pierogach. No i oczywiście żeby nie zabrakło go pod choinką ;]