Kochane moje :d Kocham was ;] Wiecie? A za co? A za to że jesteście :D Komentujecie, dajecie dużo, bardo dużo otuchy :D Dzięki wam dostaje przypływów weny twórczej XD
Z dedykacją dla:
- Mlodej- za to że jesteś. Dajesz mi potężne kopniaki adrenaliny i pozytywnej weny oraz emocji :D Pozwalasz mi się wygadać i mi nie przerywasz ;]
- Blody Moon- tobie nie powinnam dawać dedykacji bo wpędzasz mnie w kompleksy związane z pisaniem XD
- Zwariowana Natalia- Za to że jesteś świrnięta i zdrowo zakręcona :D A ja cienię to w ludziach :D No i oczywiście dedykacja za to że chciałaś egzorcyzmować mój komputer razem ze mną XD
- Katherina53503- za to, że zaczęłaś komentować i czytać mojego bloga nie oczekując, że ja zacznę czytać twojego ( co tak czy tak się stało bo go znalazłam i przeczytałam :D). Wiesz, że o mały włos przez cb nie uruchomiłam swoich kontaktów, które umożliwiły by mi znalezienie Cb i zabicie za ten Epilog?! Ale w ostatnim momencie zauważyłam zakładkę z księgą II XD
- Paulineee- gdy czytam twoje wywody dłuższe od nn i twoje komentarze to słaniam sie po podłodze ze śmiechu XD
- Aniołek B.- twoje komentarze podnoszą mi samoocenę :D
- Asia Dabkowska- twój stały tekst pozwól że zacytuję "OMG:)!!!!!!!!!! bomba rozdział" po prostu mnie rozwala i jak go widzę to od razu śmieją mi się oczy ;] Jesteś boska :*
- Zwariowana11- twoje komentarze są chyba najdłuższe i podnoszą moją samoocenę ponad stan nad wyjątkowy :D Zawsze rumienię się podczas ich czytania :D
No dobra Ja już nie przynudzam :D Zapraszam na nn!!!
Dzień, jak co dzień. Emocje odrobione opadły, ale ja jeszcze
niczego sobie z Edwardem nie wytłumaczyłam. I nie mam zamiaru!
W Solonie panowała sielankowa atmosfera, która psuły jedynie teorie, co do
ataku.
Edward brzdąkał coś na fortepianie, co chwilę spoglądając na mnie, a Alice i
Esme ustawiały kwiaty. Tylko ja czułam się jak niepasujący nigdzie puzel. Nawet
Harry znalazł dla siebie miejsce i jest wraz z Elizabeth w swoim domu.
Usiadłam po turecku na kanapie. Na kolana położyłam dużą poduszkę i zaczęłam
bawić się jej rogami.
Niby, co ja mam robić przez ten czas, kiedy ich nie będzie? Gdybym mogła wylewałabym
hektolitry łez, którymi mogłabym nawodnić pola w Afryce! Ale teraz jedyne, co
mogę zrobić to wysuszyć sobie oczy na wiór!
Z wściekłością pociągnęłam za wystającą nitkę.
Nagle Alice przestała oddychać, a o ziemię z hukiem uderzył wazon z fioletowymi
dzwonkami.
Przestraszona zerwałam się na równe nogi.
Jasper opiekuńczo przytulił do siebie lekko rozdygotaną dziewczynę. Jej oczy
wciąż były za mgłą.
Edward przestał gwałtownie grać, wciekając kilka klawiszy na raz, tworząc
kakofonie dźwięków.
Na jego twarzy pojawił się grymas wściekłości, a zarazem bezradności.
- O co chodzi?- spytałam się go.
- Nie jedziemy tam. Oni przyjdą do nas.
Uśmiechnęłam się szeroko, lecz widząc miny zgromadzonych powstrzymałam się od
wydania odgłosu zachwytu. Edward nie ma
już nic do gadania.
Odchrząknęłam spoglądając na Alice, która powoli zaczęła wracać do świadomości.
- Kiedy?
- Za niecałe trzy dni.- przerwałam- Widziałam wiele młodych wampirów, ale były
też starsze.- jej głos się łamał- Będą szli od wschodu.
- Dokładnie ile?- spytał Jasper ściskając ją za dłoń.
Alice podkuliła nogi i schowała twarz w dłoniach.
- Ok. trzydziestu.- powiedział Edward.- Ale niektóre wampiry są naprawdę stare.
I wyglądały dosłownie jak by ktoś wykopał ich spod ziemi.
Moje oczy wyszły mi na wierzch. Czy to możliwe?
- Bello?- usłyszałam zaniepokojony głos
Edwarda.
- Czy to może być możliwe, że on nie przyszedł w tedy po mnie? Tylko po wsparcie?
- Do czego zmierzasz?- spytał Carlisle.
- Kiedyś… Kiedyś znalazłam pamiętnik.
Najprawdopodobniej mojego dziadka. Było tam opisane, że zabijali oni wampiry i
wymyślili oni sposób na ich uśpienie. Sztylety.
Harryego i Elizabeth ukrył w piwnicy zanim moja matka go zabiła, a z resztą
wampirów rozprawił się w inny sposób. Zakopał ich gdzieś głęboko pod ziemią w
lesie.- Przerwałam.- Edwardzie pamiętasz ten sztylet, który znalazłam nad
jeziorem?- wstałam i zaczęłam gorączkowo chodzić po pokoju.
- Pamiętam. Taki sam, jaki użył do zasztyletowania Harryego i Elizabeth.
- No właśnie. Jeśli znalazł, przed zaatakowaniem mnie, te wampiry i wyciągną z
ich serc sztylety to całkiem możliwe jest to, że one też chcą zemsty. I
otrzymają ją trzymając się z nim.
- Jest nas za mało żeby dać im radę. Przypada trzech na głowę. Doświadczony,
czy nie, nie da rady z trzema na raz..- Powiedział Jasper.
- Nie mamy wyjścia musimy stanąć do walki.- mrukną zaniepokojony Carlisle.
- Przydało by się małe przyszkolnie.- Powiedział Emmett uderzając pięścią w
otwartą dłoń.
- Zarządzam trening. Jutro popołudniu- powiedział Carlisle.
- Pojdę zawiadomić Harryego i El.- powiedziałam podnosząc się z kanapy.
- Pójdę z Tobą.- usłyszałam głos Edwarda.
- Nie trzeba.- powiedziałam szorstko.- Nie zgubię się po drodze.
- Ale ja nalegam.
Wszyscy przyglądali się nam z zaciekawieniem, a Emmett strzelał jakieś głupie
miny.
Westchnęłam poddając się i ruszyłam do drzwi nie patrząc czy chłopak ruszył za
mną.
Ciepłe, wilgotne powietrze otuliło mnie
jak kaszmirowy sweter. Było przepełnione zapachem deszczu, ziół i lasu. Gdy
przedarłam się przez zarośla na małą ścieżkę, przy moim boku ukazał się mój
ukochany.
- Nadal jesteś na mnie zła?- spytał przyglądając mi się.
- Nie oczywiście, że nie.- fuknęłam sarkastycznie.
Chłopak złapał mnie za dłoń i zmusiłbym się zatrzymała.
- Przepraszam. Przepraszam za to, że nie
pozwoliłem ci pojechać.- przerwał..- Wybaczysz mi?
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Wyrwałam dłoń z jego uścisku i ruszyłam
do przodu.
- Co się stało!?- krzykną za mną.
Znów złapał mnie za rękę, ale ja skutecznie wyrwałam ją. Tym razem Edward nie opanował
się i złapał mnie za ramię przygważdżając do pobliskiego drzewa.
- O co chodzi?
Pchnęłam go lekko, przez co chłopak odleciał ode mnie. Nagle całym moim umysłem
zawładnęła wściekłość.
- Przepraszasz mnie za to, że nie pozwoliłeś mi jechać?!- krzyknęłam na tyle głośno,
że ptaki z pobliskiego drzewa, z potężnym szumem, wyleciały spomiędzy gałęzi.-
Nie za to jestem na ciebie wściekła! Podejmujesz za mnie decyzje! Nie pozwalasz
mi pomóc! Ubezwłasnowolniasz mnie! Trzymasz mnie pod kloszem, który odbija
według ciebie całe zło tego świata! A tak nie jest! Przez to jest jeszcze
gorzej!- krzyczałam podchodząc do niego coraz bliżej.- Nie możesz mi niczego
zabraniać ani nakazywać. Nie jesteś moim panem i władcą!- zaczęłam uderzać pięściami
w jego klatkę piersiową.
Mój gniew i złość powoli przerażała się w smutek i rozżalenie.
- Myślisz, że potrafiłabym siedzieć na jednym miejscu wiedząc, że gdzieś tam
któreś z was może umrzeć?- moje oczy zaczęły robić się suche a z mojego gardła
wydobył się głośny szloch. Łapiąc spazmatyczne oddechy przytuliłam się do
niego.- nie możesz mi tego robić.- wyjąkałam.- Nie mogłabym później normalnie
żyć…
Chyba dopiero teraz dotarło do mnie powód, przez który jestem, a raczej byłam
na niego zła.
Edward pogłaskał mnie po włosach, a ja jeszcze mocniej wtuliłam głowę w jego
tors.
Po chwili schwycił mnie za podbródek uniemożliwiając mi jakikolwiek manewr
obronny przed spojrzeniem w jego złote oczy.
- Przepraszam cię za wszystko.- przerwał dziwne ruszając ustami, jakby
brakowało mu słów- Nie chciałem. Kocham cię i martwię się o ciebie. Nie mogę
znieść tego, że moja mała, krucha Bella mogłaby walczyć z jakimś wampirem na
śmierć i życie.
- Edwardzie ja nie jestem taka krucha jak ci się wydaję. Wyrosłam z tego.-
jęknęłam zarzucając ramiona na jego szyję.
- Wiem. I to też nie może znaleźć swojego miejsca w mojej głowie.- chłopak z westchnieniem wpił się w moje usta
przyciskając mnie do siebie. Ochoczo oddałam pocałunek.
Chyba dopiero teraz dociera do mnie jak bardo tęskniłam za pocałunkami, jego
dłońmi, które z czcią głaskały moje włosy, jego słodkim i otumaniającym
zapachem.
Naparłam na niego całym ciałem, a nieprzygotowany chłopak zachwiał się i upadł
na ziemię jak kłoda pociągając mnie za sobą. Zaśmiałam się w jego usta nie
przerywając pocałunku.
Po krótkiej chwili oderwaliśmy się od siebie.
- Jeszcze nie jesteś moim mężem, a już mną rządzisz.- zaśmiałam się wyciągając
kilka listków paproci z jego włosów.
- Przepraszam.- wyszeptał odgarniając kilka kosmyków włosów
z mojej twarzy.- spróbuję trzymać się w ryzach.
Obdarzyłam go szerokim figlarnym uśmiechem, pocałowałam krótko w usta i
pomogłam mu wstać.
- Przyjmuję przeprosiny.
Nagle coś trzasnęło, jakby łamiąca się sucha gałązka.
Oderwałam się od narzeczonego rozglądając się dookoła.
Cisza. Nieprzenikniona i przeszywająca na wskroś. Powodująca gęsią skórkę na
szyi.
- Chodźmy stąd.- szepnęłam ciągnąc Edwarda za dłoń.- nie czuję się ostatnio
bezpieczna w tym lesie.
- Kto by pomyślał? Dzielna i odważna panna Swan się boi.- zaśmiał się gardłowo
i przyciągną mnie do siebie.- Przepraszam to powinno zabrzmieć przyszła pani
Cullen.
Dałam mu sójkę w bok i rozluźniłam się.
Zapominając o całej tej sytuacji ruszyliśmy w kierunku domu Elizabeth i Harryego.
Powoli spomiędzy drzew wyłaniał się jednopiętrowy, biały domek obrośnięty
bluszczem i winoroślami.
Przez duże okna było widać urządzone ze smakiem pomieszczenia oraz ich domowników,
którzy siedzieli uśmiechnięci w salonie, wręcz z szaleńczym zapałem
rozmawiających o czymś.
Edward zapukał do drzwi. Na moją twarz wpełzł nikły uśmieszek, gdy w drzwiach
pojawił się mój wujek.
- Hej!- krzyknęłam przytulając się do niego lekko.
- Witaj Bello, Edwardzie.- uśmiechną się do nas.- wejdźcie.- zaprosił nas
przyjaznym gestem dłoni do środka.
Moim oczom ukazał się duży salon, na którego środku stały duże i wygodne
skórzane kanapy przykryte włochatymi kapami.
- Coś się stało?- spytała zatroskana Elizabeth.
- Tak.- powiedział Edward oficjalnym tonem.- Alice miała wizję. Nie będziemy
już jechać do tego miasta. To oni przyjdą do nas.
Harry i Elizabeth popatrzyli na siebie przelotnie.
- I możliwe, że mają ze sobą starych „przyjaciół” naszej
rodziny.- powiedziałam zdenerwowana.
- Co?
- W wizji Alice nie byli sami nowonarodzeni. Było też dużo, dosyć starych
wampirów, które wyglądały dosłownie jak by ktoś wykopał ich z ziemi albo
wyłowił z jeziora.- Wyjaśnił Edward.
- Na dodatek znalazłam ostatnio sztylet w jeziorze. Taki sam jak te, które
wyciągnęliśmy z was.
- Będzie ich około trzydziestu.
- Zapowiada się dosyć trudna walka.
- I chcemy zrobić mały trening. Jutro popołudniu.
Mówiłam na zmianę z Edwardem. Dziwnie to brzmiało, ale dało się skleić z tego
logiczną całość.
Na twarzach mojego wujostwa ukazała się lekka nutka paniki i strachu.
- Wychodzi trzy wampiry na głowę!
- Z jednym walczysz, dwóch cię rozszarpuje.- zasnuła Elizabeth.
- Przestań.- jękną Harry przytulając się do niej.- Stawimy im czoło razem z
wami.
- Przypuszczam, że te stare wampiry będą tu szły z rządzą zemsty.- powiedział
Edward- i to waszą trójkę będą najbardziej atakować. Myślę, że lepiej będzie
żebyście…
- Nie kończ tego zdania, bo cię spoliczkuję.- warknęłam na niego.-miałeś już tego
nie robić.
Znów chce rozporządzać moim życiem?!
Znów chce zamknąć mnie z daleka, pod jego niewidzialnym kloszem?!
Co to, to nie!!
- Przepraszam.- jękną żałośnie.
- Przyjdziecie?- spytałam nie zwracając uwagi na swojego narzeczonego.
- Przyjdziemy.- odpowiedzieli chóralnie.
Schwyciłam Edwarda za dłoń i pożegnaliśmy
się z moja rodziną.
W czasie drogi było dużo wygłupów, śmiechu i dziwnych pomysłów.
Po chwili trafiliśmy na dużą polanę pokrytą fioletowymi dywanem z dzwonków i
niezapominajek, a na środku rosło duże rozłożyste drzewo liściaste.
- Łał.- nabrałam powietrza do płuc by po chwili wypuścić go ze świstem.
- Znalazłem to miejsce wczoraj.- pocałował mnie w zagłębienie szyi.
- Moja polanka też była ładna.- uśmiechnęłam się do niego.
Nagle w moje oczy rzuciły się dwa błyszczące punkciki pomiędzy zacenionymi
drzewami. Wyglądały dosłownie jak oczy!
-Co to?!- krzyknęłam, lecz po chwili niczego już nie było.
-Ja niczego nie widziałem.-oświadczył.
Edward obrócił mnie do siebie twarzą.
- Czy uważasz, że brak mi piątej klepki?
- Tak na to wygląda.- westchną oplatając mnie rękoma w pasie.- odbiło ci,
zbzikowałaś, dostałaś fioła.- zaczął się śmiać- ale nie bój się. Tylko wariaci
są coś warci.- zaśmiał się głośno i wpił
się w moje usta.
Nie przerywając pocałunków wziął mnie na ręce. Zapiszczałam
głośno śmiejąc się i objęłam go za szyję.
- Co ty robisz?- spytałam roześmiana patrząc w jego iskrzące się, złote oczy.
- Niespodziankę.- cmokną mnie w usta.
- Nie lubię niespodzianek.- jęknęłam robią minę naburmuszonego dziecka.
Edward zaśmiał się ze mnie i przegryzł wargę.
- Ja tu próbuję być romantyczny, a ty mi w tym przeszkadzasz.
- Twoje pojęcie romantyzmu pochodzi chyba z epoki kamienia łupanego. Wziąć
dziewczynę, uderzyć ją w głowę i zawlec do jaskini. Ktoś poradził ci złą
książkę.- zachichotałam.
- Nie uderzyłem cię w głowę.- przeciwstawił się mi.
- Nie… Ty mi uderzyłeś do głowy jak najlepszy szampan.- schwyciłam jego twarz w
dłonie i pocałowałam go w usta wciąż się śmiejąc.
Po chwili Edward oderwał się ode mnie i postawił mnie na ziemi.
- Jesteśmy na miejscu.- powiedział wesołym głosem.
Zamrugałam kilka razy.
- Drzewo.- stwierdziłam, przyglądając się miejscu, do którego przyniósł mnie
mój ukochany.
- Drzewo.- potwierdził moje stwierdzenie i uśmiechną się dumny.
Popatrzyłam na niego jak na obłąkanego.
- Kochanie. Twój ojciec jest lekarzem, może powinieneś zapisać się na jakąś wizytę,
bo zaczynam się o ciebie powoli martwić.
Pogłaskałam go z czułością po policzku.
Chłopak zaśmiał się głośno ignorując to, co powiedziałam i wyciągnął z kieszeni
scyzoryk.
- Co chcesz zrobić?- spytałam przyglądając mu się badawczo.
- Wiem, że to może banalne i jak za czasów hipisów, ale ja żyłem w tych
czasach.- uśmiechną się figlarnie i cmokną mnie w nos.
Przystawił ostrze noża do kory drzewa i wbił je dość głęboko.
Zaczął wystrugiwać jak mniema serce, a gdy skończył podał mi nóż.
- Teraz twoja działka.- uśmiechną się.- wpisz nasze inicjały.
- Rzeczywiście. To banalne i jak za czasów dzieci kwiatów.- Uśmiechnęłam się
kierując ostrze noża w jego stronę.- ale słodkie. I muszę przyznać, że
romantyczne.
Przegryzłam wargę próbując skupić się na tym, co robię.
Pierwsze wygrawerowałam w drzewie dużą literkę E później plusa i na końcu B.
Z satysfakcją spojrzałam na swoje dzieło i cofnęłam się o krok oddając nóż
ukochanemu.
- Póki to drzewo będzie rosnąć nasza miłość będzie trwać.- uśmiechną się
chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi. – a niezapominajki nie pozwolą
zapomnieć.
-A jeśli to drzewo zostanie złamane przez mocniejszy podmuch wiatru? Albo
uderzy w nie piorun? To, co w tedy?
- Zasadzimy nowe. Trwalsze- obdarzył mnie pocałunkiem, po czym przytulił do
siebie.
- Kocham cię.- wyszeptałam
- Kocham cię.- odszeptał znów biorąc mnie na ręce.
- Przez próg przeniesiesz mnie po ślubie. A nie teraz.
Wyskoczyłam z jego ramion i pobiegłam w kierunku domu.
___________________
Kurcze dziewczyny... koniec zbliża się ogromnymi krokami i to będzie mój pierwszy blog który napisze do końca :D Nwm czy zdecyduję się pisać kolejne opowiadanie... No dobra!! Przyznaję się bez bicia, że już zaczęłam ;] Jestem słaba co do trzymania się jednej rzeczy XD Ale nie opublikuję tego teraz... Może w wakacje :* KOCHAM WAS !!! PAPA !!! DO NAPISANIA!!
Ps. Czy wy też uważacie, że maj to magiczny miesiąc ? :*
Szkoda że już koniec mam nadzieję że założysz nowy blog - na pewno będę czytać
OdpowiedzUsuńrozdział świetny i z niecierpliwością czekam na nn!
pozdrawiam Livkiii
Rozdział świetny,mimo,że zdarzały ci się drobne literówki :)Szkoda,że historia dobiega końca.Mam nadzieje,że napiszesz kolejną zajebistą historię!
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedyk ty mój wariacie :** Widząc dedykację uśmiechałam się do monitora jak chora psychicznie... Nie! Stop! Ja jestem chora psychicznie!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że koniec się zbliża, ale się mówi trudno :) Każdy początek ma swój koniec :*
"Tylko wariaci są czegoś warci" Ahh! To mi się podobało :) A pomyśleć, że kiedyś byłam normalną (!) i grzeczną (!) dziewczyną.. A teraz?
Słuchając muzyki skacze po łóżku :) No ale, nie po to tu jestem, żeby opisywać moją głupotę :D
Co do rozdziału to jest świetny i cieszę się jak debil, że w końcu go dodałaś :)) Nie mógłby być lepszy!
A z tymi starymi wampirami to mnie zaskoczyłaś :) No, ale ty zawsze zaskakujesz :))
Osz się rozpisałam xD
UsuńMam do ciebie prośbę.. Nie wiem czy się zgodzisz, ale... chciałabym abyć napisała ze mną kolejny rozdział na mojego bloga xD
Aaaa!!! Kot atakuj!!!! Tym razem to nie laptop XD No pewnie. Z chęcią napiszę z tobą notkę :D To będzie dla mnie zaszczyt :P
UsuńDziękuję! Dziękuję! Dziękuję! Podaję gg; 41213382 xD
UsuńOMG!!!!!Cudowny rozdział JAK ZAWSZE!!!Masz niesamowity talent do pisania z taką lekkością , zapałem i te opisy brakuje mi słów na opisanie zachwytu!!!! Jestem strasznie ciekawa jak to wszystko potoczy się dalej???Ciesze się iż wreszcie ukrócono Edkowi tą jego nadopiekuńczość:)Czy ten pamiętnik Belli dziadka im zaginą???Czy znajdą sojuszników wśród starych wampirów????;Jestem zachwycona tym co piszesz- szkoda iż już niebawem ma się ta historia zakończyć:( Mam Nadzieję iż założysz nowego bloga z nową historią Belli i Edka- może wkleisz tam coś z Pamiętników Wampirów??? To już twoja decyzja :) Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział:) oby był w miarę szybko:) Życzę weny w pisaniu kolejnych nn:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Bardzo dziękuję za dedykację i przepraszam, że dopiero teraz piszę opinię ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to już koniec ;( Ale coś się zaczęło i coś musi się skończyć... Jak się skończy to będziemy wszyscy podziwiać następne twoje dzieło ;P Przynajmniej ja mam taki zamiar :P
Rozdział jak dla mnie bardzo fajny ;) Hmm... Nowonarodzeni i "stare" wampiry - ciekawe, ciekawe ;) Nie powiem, intrygujące ;) Podobała mi się tutaj stanowczość Belli, choć z punktu widzenia Edwarda byłby to ośli upór ;P Niech mu ograniczy to decydowanie za nią i nadopiekuńczość, bo w końcu zwariuje ;)
No nic, nie będę pisać jeszcze więcej ;)
Czekam na nn, jeszcze raz dziękuję, pozdrawiam i weny! ;)
HEJKA KOCHANA:) ZNALAZŁAM NOWE DOŚĆ CIEKAWE BLOGI :) POLECAM CI JE ,GDYŻ UWAŻAM ,ŻE SĄ FAJNE:)
OdpowiedzUsuń1.http://milosc-ktora-przetrwa-wszystko.blogspot.com/2013/05/rozdzia-4.html#comment-form
2. http://isabella-rosalie-i-jasper-volturi.blogspot.com/
3.http://bella-jasper-and-the-cullen.blogspot.com/search?updated-min=2013-01-01T00:00:00-08:00&updated-max=2014-01-01T00:00:00-08:00&max-results=1
4.http://cullen-vs-swan.blogspot.com/2013/05/rodzia-ii-zwiewamy-do-cullenow.html
5. http://innahistoriazmierzchu.blogspot.com/2013/05/rozdzia-2.html
6.http://magiczna-bella-swan.blogspot.com/
Szkoda, że kończysz. Mam nadzieję, że poinformujesz nas kiedy założysz nowy ;D Też będzie tematyka Zmierz, czy coś innego ?? Rozdział super, szykuje się wielka walka ;D Ciekawe jak sobie z nimi poradzą ....No nic, czekam na nn i Aniołek dziękuje za dedykacje ;D
OdpowiedzUsuńPS: Zapraszamy na nn ;D
Witaj :)
OdpowiedzUsuńZ góry przepraszam , że nie komentowałam do tej pory niczego ale wolałam przeczytać całość i dopiero ocenić.
Blog jest świetny! Urozmaicony w ciekawe pomysły i postacie, w nie banalne akcje i wątki. Masz wielki talent i proszę nie zmarnuj go :) Opisy cudowne i pisane z dużą dawką napięcia(wytłumaczę: czyta się szybciej i szybciej bo nie możesz się doczekać co będzie dalej).
Pozdrawiam i czekam na nn:*
p.s. U mnie jest nowa notka http://usmiech-strachu.blogspot.com/.
Zapraszam :*
Koocham twojego bloga! Boże! Dziewczyno ty masz ogrooomny talent! Szkoda że to już prawie koniec ;(
OdpowiedzUsuńU mnie nn http://milosc-ktora-przetrwa-wszystko.blogspot.com/
Niech wena bd z tobą!
Piękne , no jejku po prostu uwielbiam twój blog , szkoda, że ta historia dobiega końca , ale tak już jest coś się zaczyna i kończy . Masz ogromny talent , chciałabym też tak pięknie pisać .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !